niedziela, 3 października 2021

DVNE, Deluge - Poznań, Pod Minogą, 2.10.2021 [GALERIA ZDJĘĆ]

Nieprawdopodobna energia, uśmiechy od ucha do ucha i post metal na najwyższym poziomie - tak było w sobotni wieczór w klubie Pod Minogą, gdzie wystąpili DVNE i Deluge. Zespoły kończyły w weekend, w Poznaniu i Lipsku swoją europejską, postpandemiczną trasę koncertową i był to huczny i niezapomniany finał. 



Żyj tak, jakby nie było jutra, ciesz się życiem tak, jakby kolejnego dnia wszystko miało się zmienić i byłaby to ostatnia szansa na wolność, szalej tak, by naładować się energią na kolejne tygodnie - tak właściwie można podsumować sobotni wieczór i relację, która wytworzyła się między publicznością a grającymi zespołami. Miłośnicy post-metalowych ścian dźwięku, siarczystych growli, muzycznych opowieści i mrocznych pejzaży spotkali się w klubie Pod Minogą, by wspólnie celebrować ważny wieczór i podziękować artystom, że w tak niepewnych czasach zaryzykowali i pojechali w trasę. 

Każdy, kto kupił bilet mógł czuć się właściwie w pełni usatysfakcjonowany. Świetne brzmienie, fajna atmosfera w klubie, zaangażowane zespoły. Tu właściwie nie było supportów i headlinerów - muzycy DVNE i Deluge przyjaźnią i się i traktują wzajemną twórczość z szacunkiem, więc oba koncerty trwały mniej więcej tyle samo. Zarówno Francuzi jak i Brytyjczycy promowali w Poznaniu swoje świetne drugie wydawnictwa - międzygwiezdny "Aego Templo" i będący drugą opowieścią o Arrakis, nawiązującą do klasyki prozy Franka Herberta "Etemen Aenka".

Świętowanie rozpoczęli Francuzi z Deluge, którzy zabrali słuchaczy w atmosferyczną międzygwiezdną podróż. Sześcioro muzyków dało z siebie maksimum - potężne perkusyjne blasty, gitarowe ściany dźwięku, klimatyczne partie klawiszy i dwóch wokalistów - wszystko się zgadzało. Dopieszczony mimo niedużej i trudnej akustycznie powierzchni klubu dźwięk, wręcz bezpośredni kontakt z fanami i pełne zaangażowanie - to był koncert wymarzony - kameralny, a jednocześnie potężny. Mocne, mroczne brzmienie dopełniły odgłosy szumu fal i innych dźwięków przyrody. Publiczność odwdzięczyła się za ten spektakl owacją. 

Gdy po przepinkach i instalacji sprzętu na scenę wkroczyli DVNE, nastroje jeszcze bardziej się poprawiły. Opowieści z Arrakis okraszone gitarową energią porwały publiczność do szaleństwa Kwintet zachwycił bezpośredniością, doskonałym kontaktem z fanami, których nie trzeba było zachęcać do zabawy, a przede wszystkim rewelacyjnymi melodiami, które skrywały się między potężnymi blastami i partiami gitar. Dialogi gitarowo - wokalne Daniela Bartera i Victora Vicarta, doskonałe riffy,  basowa moc, perkusyjne odjazdy, klawiszowe pejzaże - tu także zgadzało się wszystko. Ta muzyka niosła, oczarowywała, porywała całkowicie.

Publiczność bawiła się wyśmienicie, machając głowami, krzycząc, niejednokrotnie zapominając się w tańcu, co udzieliło się zespołowi - z twarzy muzyków nie schodziły uśmiechy. Obie strony dały z siebie wszystko, szalejąc do upadłego, wylewając hektolitry potu i spalając mnóstwo kalorii nagromadzonych przez półtora roku egzystencji w czterech ścianach. Oczywiście nie zabrakło też tak wyczekanych przez wielu pokoncertowych rozmów, wspólnych zdjęć, autografów.

Nie będę już przedłużać - starałam się te emocje uchwycić na zdjęciach.  Organizatorom, zespołom, współuczestnikom - szczere Thank you, merci, dziękuję - dla takich wieczorów warto żyć!

DELUGE





























































czarno-białe


















DVNE 



























































czarno-białe










 

A, jeszcze jedno - jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o DVNE, zajrzyjcie też do wywiadu z Danem, który przeprowadziłam wiosną :)