piątek, 17 września 2021

Paradise Lost, Tides From Nebula - Kraków, Hype Park (16.09.2021) [GALERIA ZDJĘĆ]

Gdy dni stają się coraz krótsze, coraz bardziej szaro-bure i chłodne, świetnie słucha się mrocznej muzyki, szczególnie tej z gatunku doom, gothic czy death. Połowa września stała się więc idealnym czasem na koncert pionierów takiego grania, którzy od ponad trzydziestu lat zaskakują i niosą miłośnikom ciężkich brzmień mnóstwo radości, zachwycając kolejne pokolenia słuchaczy. Fani metalu w Polsce kochają Paradise Lost, zresztą z wzajemnością. Zespół przyleciał specjalnie do naszego kraju, by zagrać jedyny headlinerski koncert tego lata i wystąpił w krakowskim Hype Parku w towarzystwie Tides From Nebula. 



Dla Tides From Nebula był to ostatni koncert w tym roku i zwieńczenie wakacyjnej minitrasy. W związku z tym, że rozpisywałam się już w samych superlatywach o poprzednich dwóch koncertach tria, w których miałam przyjemność uczestniczyć, tym razem będzie to bardziej skondensowana relacja. Jak można było się spodziewać, zespół jak zawsze zagrał na maksa i z pełnym zaangażowaniem. Post-rockowe melodie z elektronicznym sznytem niosły się pięknie po terenie Hype Parku, kołysząc i wprawiając w dobry nastrój, a energia publiczności udzieliła się muzykom, którzy z uśmiechem na ustach wykonali dziewięć mocnych kompozycji, wśród których znalazły się między innymi potężne "Ghost Horses", energetyczny "Dopamine", rozmarzona, nostalgiczna "Siberia" i ukochany przez fanów "Tragedy of Joseph Merrick". Na finał Maciej Karbowski podziękował nie tylko publiczności za wczesne przybycie i ciepłe przyjęcie, ale także całej ekipie technicznej towarzyszącej zespołowi na każdym koncercie, bez której te muzyczne spektakle nie byłyby możliwe.

Większość zgromadzonych w Hype Parku czekała jednak na Paradise Lost, którzy punktualnie o 20:30 pojawili się na scenie, witani ogłuszającą owacją fanów. Trudno się dziwić, tym bardziej dlatego, że był to jeden z pierwszych dużych, zagranicznych koncertów w Polsce po półtorarocznej pandemii. Zespół nie zawiódł ogromnych oczekiwań i wprawił publiczność w zachwyt i wywołał szaleństwo totalne.

Muzycznie było bardzo mocno, intensywnie i międzygatunkowo - od mrocznych growli i doom'owych otchłani, aż po taneczny dark wave i chwytliwe melodie.  Paradise Lost zagrali przekrojowy, półtoragodzinny set, obejmujący klasyki z najpopularniejszych płyt sprzed lat, jak "Gothic", "Host" i "Draconian Times" i dopełnili go nowszymi kompozycjami. Były hity, w tym nagrodzony owacją "One Second", była to też pierwsza okazja, by na żywo posłuchać utworów z "Obsidian". Fenomenalnie zabrzmiał otwierający ten album "Darker Thoughts", jak i singlowe "Fall From Grace" i niemal dyskotekowy "Ghost". Miłośnicy ciężaru mogli zasłuchiwać się też w "No Hope In Sight" i "Beneath Broken Earth" z "The Plague Within".

Na scenie nie brakowało też dobrego humoru. Nick Holmes w swoim stylu żartował, czym wywoływał u publiczności salwy śmiechu. Muzycy uśmiechali się do fanów i subtelnie zachęcali do wspólnego celebrowania tego szczególnego momentu, jakim było spotkanie na żywo. Publiczność odwdzięczyła się za możliwość udziału w pełnoprawnym koncercie fantastycznym dopingiem i nieokiełznaną radością. Było głośno, było szaleństwo, crowd-surfing i mnóstwo pozytywnej energii. Półtorej godziny zleciało niemal błyskawicznie, na pocieszenie dla wszystkich zawiedzionych tym faktem padła obietnica spotkania w przyszłym roku. Trzymam kciuki, by wszystko udało się zgodnie z planem.

Organizatorom, Knock Out Productions należą się ogromne podziękowania i wyrazy uznania za to, że w tak trudnych i niestabilnych czasach podjęli ryzyko i dopięli wszystko na ostatni guzik, by koncert się odbył zgodnie z planem. Dziękuję. 

Zapraszam do obejrzenia galerii :) 

TIDES FROM NEBULA  

 



























































PARADISE LOST 

























 

 
















































































PS. Warto oglądać zdjęcia tym razem od końca, niestety strona ma swoje widzimisię ;)