wtorek, 31 sierpnia 2021

Królówczana Smuga: musimy mieć oczy szeroko otwarte na naszą narodową historię i nie łykać wszystkiego, jak nam w szkole powiedzą.

Bardzo cenię artystów niezależnych, poszukujących nowych brzmień i przekazujących ważne treści poprzez oryginalne dźwięki. Jednym z nich jest bez wątpienia twórca projektu Królówczana Smuga, Adam Piętak, który z albumu na album zmienia swoje oblicze i intryguje coraz bardziej, przekraczając gatunkowe granice i zmuszając do myślenia i nieszablonowego spoglądania na to, co nas otacza. Przy okazji premiery nowej płyty, "Żałosne" porozmawiałam z Adamem o tym, co chce przekazać poprzez działania w ramach Królówczanej Smugi, co go inspiruje i jak postrzega tradycje ludowe. Przy okazji poruszyliśmy też kilka innych tematów... Ciekawi? No to zapraszam do lektury. 

fot. Sebastian Kałabunowski



Między Uchem A Mózgiem: Lubisz chodzić na jagody? Pytam o to nie bez powodu - jak pewnie się już domyślasz pierwszym utworem Królówczanej Smugi, który usłyszałam był właśnie ten opatrzony teledyskiem. Skąd wziął się pomysł na teledysk do "Na jagody"? Jest fantastyczny!


Adam Piętak: Z jagodami wiąże się spory okres mojego dzieciństwa – pochodzę z Biłgoraja, mój rodzinny dom znajduje się na obrzeżach miasta na osiedlu Rapy, otoczonym sosnowym lasem. Zbieranie jagód było moją pierwszą formą zarobku, najpierw chodziłem z mamą, potem z kolegami, przynosiło mi to olbrzymią satysfakcję. Na Rapach był skup owoców, z początkiem lata sprzedawałem jagody, potem borówki i jeżyny. Pamiętam jak po całym dniu zbierania, kładłem się spać, zamykałem oczy a tu nagle widzę wszędzie te małe, czarne kuleczki. Tak, zryło mi to beret ;) Klip pokazuje „czarne serca naszej duszy” – jesteśmy łowcami, poszukiwaczami, anektujemy przestrzeń, przyrodę. Chęć zdobywania sprawia, że tracimy zmysły, gonimy za celem aby zaspokoić swoje potrzeby, niszcząc wiele dookoła. Na szczęście czasem bywa tak, że pozory mylą, intencje są źle rozumiane i nie zawsze to co wygląda jak pościg kończy się negatywnie.

 

      MUAM: Pierwszą okazją dla mnie, by usłyszeć Cię na żywo był występ w gdańskim Drizzly Grizzly. Jak grało Ci się na Soundrive Festival? Z mojej perspektywy słuchało się tego koncertu świetnie, tak samo dobrze się go oglądało. To był wciągający spektakl, który mnie totalnie zaskoczył, zaintrygował i zachwycił😊


Adam: Gdyby nie fakt, że jechałem wtedy na antybiotyku pewnie byłoby znacznie lepiej a tak nie do końca czułem się w formie. Mimo tego chciałem zagrać dobrą sztukę i nie zawieść fanów i wierzę, że się udało. Pod względem organizacyjnym festiwal jest mistrzowski, pomoc i życzliwość ekipy festiwalowej niezwykle urzekła mnie i z przyjemnością chciało mi się współtworzyć to wydarzenie. Cieszyłem się, że publiczność chętnie śpiewała ze mną utwór „Na Jagody”, w takich sytuacjach czuję nieopisywalną więź z odbiorcami.


MUAM: Zdecydowanie był to świetny koncert. Podziwiam Twoje zaangażowanie. Kim jest Królówczana Smuga? Jaka jest geneza nazwy projektu? Czytałam o potocznej nazwie rzeki Osy, dopływu Białej Łady, przepływającej przez Biłgoraj, ale czuję, że jest tu coś więcej.


Adam: Z tą nazwą jest jak z działaniem Smugi – przywracam to, co przeminęło a jest nadal piękne, w rozumieniu wartościowe dla otaczającej mnie rzeczywistości. Skupiam się na kwestiach związanych z tożsamością człowieka, jego pochodzenia, jak próbuje usytuować się w teraźniejszości w kontekście przeszłości. Sprawę komplikuje tzw. polityka historyczna, „wersja wydarzeń uznawana przez Władze”, mocno ograniczona i sprowadzona albo do kategorii ofiarności albo bohaterstwa. To niezwykle ważne, ale nie jedyne. Staram się pokazać też tę drugą stronę medalu naszej narodowej tożsamości.


fot. Agata Hudomięt


MUAM: Pochodzisz z Biłgoraja, ale na studia (podobnie zresztą jak ja) przyjechałeś do Gdańska. Tak się złożyło, że zamieszkałam tu na stałe. Co Cię przyciągnęło do Trójmiasta?

Adam: Oczywiście mógłbym szukać jakichś barwnych scenariuszy, bogatych w liczne metafory związane z potrzebą połączenia się z morzem, jednak powód był prozaiczny – tam po prostu dostałem się na studia, konkretnie Intermedia na ASP. Kierunek wtedy był mało popularny i występował tylko na kilku uczelniach, opisy i opinie na jego temat bardzo rozbudziły moją wyobraźnie i miałem wrażenie, że spełni moje oczekiwania. Jak widać, projekt, o którym tu rozmawiamy, miał być po prostu zadaniem na zaliczenie a przerodził się w przygodę mojego życia.

MUAM: Folk zwykle postrzegany jest jako barwny, pozytywny - jako wizytówka. Natomiast jeśli wsłuchać się w teksty tych ludowych pieśni, to często nie są one zbyt wesołe i często traktują o rozterkach, smutku, szarej codzienności. Inspiruje Cię mroczna strona folkloru, bo jest bardzo ludzka i prawdziwa. Czy pisząc swoje teksty czerpiesz ze źródeł sprzed lat wykorzystując fragmenty oryginalnych pieśni, by zachować o nich pamięć, czy jest to w pełni Twoja autorska narracja oparta na wiedzy o historii regionu i ukazanie jej we współczesny sposób?

Adam: Są to całkowicie moje przemyślenia na temat czasu, w którym się znajduję, a więc i odniesień do do przeszłości i wizji przyszłości. Natomiast ich struktura bardzo przypomina pieśni dziadowskie – proste rymowanki dające do myślenia. Siostra mojej babci należała do grupy śpiewaczej Jarzębina (znanej szerszej publiczności przez utwór „Koko Koko Euro Spoko” z 2012 roku) i często wraz z koleżankami przyjeżdżały do naszego rodzinnego domu śpiewać pieśni. Działo się to ponad 20 lat temu! Zazwyczaj wynikało to z dość nietypowej sytuacji, a mianowicie do biłgorajskich parafii przybywały święte relikwie – krzyże, figury Maryi – mieszkańcy Biłgoraja mieli możliwość „pożyczenia” takiego obiektu na kilka dni, by odprawiać modlitwy w jego obecności, śpiewać pieśni, a następnie przekazać sąsiadom. Działo się to kilkukrotnie i zawsze towarzyszyła temu bardzo podniosła atmosfera. Nie miałem za wiele lat ale muszę przyznać, że klimat tych spotkań, biały śpiew starszych pań rozlegający się w niewielkim pomieszczeniu pełnym ludzi sprawiał, że przechodziły mnie dreszcze, było bardzo głośno i niepokojąco, i choć się tego poniekąd bałem, chciałem wiedzieć, co się będzie działo dalej. Przyznam, że chciałbym aby słuchając mojej muzyki podobne emocje towarzyszyły słuchaczom.

fot. Sebastian Kałabunowski



MUAM: Jakiej tematyki bezpośrednio dotyka "Żałosne"? W notce prasowej na Requiem Records widnieje adnotacja, że to opowieść o rozstaniu i przeżywaniu żałoby. Czy mógłbyś rozwinąć tę myśl? Czy jest to osobisty album?


Adam: „Żałosnym” określano potocznie coroczne pożegnanie biłorajskich sitarzy, najliczniejszą grupę roboczą w XVIII wieku zamieszkującej miasto, która na wiosnę wyruszała w Polskę i za granicę sprzedawać swoje wyroby. Myślę, że dla każdego termin ‘pożegnanie’ czy ‘rozstanie’ oznacza coś innego, choć zawsze będzie to pewnego rodzaju utrata. Rozstajemy się z ludźmi, zwierzętami, miejscami, jakimś okresem czasu. Zazwyczaj rozstanie jest też początkiem jakiegoś nowego połączenia. Nie chce narzucać jakiegoś klucza interpretacyjnego choć album jest z jednej strony bardzo osobisty a drugiej chciałbym aby każdy w nim znalazł swoje emocje - ból, strach, cierpienie ale i ulgę czy ukojenie, dowolnie przez każdego odczuwane.

MUAM: Tworząc swój sceniczny wizerunek wybrałeś kobiecy biłgorajski strój ludowy, by obalić stereotyp faceta-patrioty i schematyczne myślenie o historii naszego kraju. Opowiadasz o losach swojej małej ojczyzny, by pokazać, jak błędne jest jej rozumienie i jak propaganda zmienia wydźwięk wszystkiego, w co wnika. Z drugiej strony jest to bardzo uniwersalna wypowiedź i bardzo współczesna, bo obserwując obecne wydarzenia w kraju czy nawet samo zachowanie ludzi w naszym otoczeniu można zauważyć, że mimo upływu lat, postępu, rozwoju cywilizacji w myśleniu Polaków niewiele się zmieniło i dalej na wiele spraw patrzą stereotypowo…

Adam: Dokładnie, myślę, że w tej kwestii może jeszcze wiele ulec zmianie, ale dopóki nie stawimy czoła przeszłości nie będziemy w stanie tworzyć przyszłości. Sytuowanie się ciągle w roli ofiary sprawia, że każde inne nasze zaniechanie zostaje przemilczane. Zamiatanie pod dywan brudów, jakie dane było dane uczynić nam, to proces krótkofalowy – dywan ma swój określony rozmiar i gdy za dużo nazbiera się pod nim wystarczy drobne stąpnięcie, by cały kusz rozpylił się dookoła. O tym jest np. album Anty-patron z 2017 roku, dotyczący byłego już ‘patrona’ ulicy przy, której mieszkam w Biłgoraju – Edwarda „Przepiórki” Gronczewskiego. Jak wynika z książki „Tajne Oblicze Gwardii Ludowej i Armii Ludowej”, Przepiórka brał w udział w pogromie ludności żydowskiej we wsi Ludmiłówka, zginęło wtedy prawie 100 Żydów. Można byłoby o tym wiele opowiadać, polecam tę lekturę i zainteresowanie się tematem, natomiast najistotniejszą kwestią jest fakt, że takich „Przepiórek” było niestety więcej – i nie możemy o tym zapominać. Musimy mieć oczy szeroko otwarte na naszą narodową historię i nie łykać wszystkiego jak nam w szkole powiedzą.


fot. Sebastian Kałabunowski

MUAM: Na potrzeby nowego albumu odświeżyłeś swój artystyczny wizerunek, mam na myśli między innymi nową, czerwoną, mroczną maskę. Co ją zainspirowało?


Adam: Strój odzwierciedla czasy, w jakich egzystujemy. Nie chodzi mi nawet o modę, ale o napięcie. To, które towarzyszy współczesności wywołane jest przede wszystkim przesytem informacji. Nagromadzenie tak skrajnych elementów jak białe płótno, maska bdsm, korale, skarpety z palcami czy koszulka goregrindowego zespołu jest właśnie lustrem współczesności. Wieczorne pasmo informacyjne to taki właśnie strój – „zginęło 40 osób po wybuchu bomby, a już za chwilę zobaczymy, co Polacy najczęściej jedli na wakacjach.” Kolaż bodźców, redukcja i skrajność, bezrefleksyjność. 



MUAM: A jaka jest geneza okładki nowej płyty?

Adam: Zdjęcie do okładki zostało wykonane w Skansenie Zagroda Sitarska w Biłgoraju, kompleksie budynków pochodzących z początku XIX wieku. Obecnie znajduje się w nim muzeum ukazujące elementy życia charakterystyczne dla ówczesnych Biłgorajan – jest tam np. warsztat wraz z wyposażeniem potrzebnym do produkcji sit i przetaków. Na okładce widnieją trzy postacie - mężczyzna, kobieta, no i ja. Z oczu wypływają mi perłowe łzy – „smutek wielki, rozżalenie, w izbie szumią łez strumienie”. 

      MUAM: Bardzo intrygują mnie też lalki, które towarzyszą Ci w projekcie...

      Adam: Nie da się ukryć, że moja mama współtworzy Królówczaną Smugę, bardzo chętnie pomaga mi, a to tworząc lalki, a to występując w wideoklipach (tego już się nieodzobacza) :) 

     MUAM: Twoja twórczość to bardzo oryginalne połączenie folkloru i wpływu innych gatunków, między innymi dźwięków spod znaku industrial, drone czy black metal, który słychać w warstwie wokalnej. Czy są takie zespoły, które Cię szczególnie inspirują, które cenisz od dawna? Wspominałeś już o 5 z nich co prawda na łamach Soundrive w ramach cyklu 5 płyt, ale może któryś z nich nie wymieniłeś, a szczególnie wpłynęły na brzmienie nowego albumu?


Adam: Nie da się ukryć, że tzw. metal towarzyszył mi od najmłodszych lat. Jeszcze wcześniej, powiedzmy w końcowej fazie podstawówki mocno tkwiłem w kulturze hip-hop, jednak w pewnym momencie natrafiłem na kasetę Limp Bizkit i całkowicie wywróciło mi to perspektywę. Coraz głębiej wchodziłem w świat „ciężkich brzmień” lub jak to starsi ludzie określali „głośnej muzyki” - bo Mozart puszczany na max głośności nie jest głośną muzyką ;) i siedziałem w tym świecie przez dłuuuugie lata. Gitara, na której obecnie gram, to moja pierwsza gitara elektryczna mająca już grubo ponad 12 lat – kupiłem ją zafascynowany postacią Maxa Cavalery i z myślą o nauczeniu się całego albumu „Chaos A.D.” Sepultury – muszę przyznać, że cel został osiągnięty a wpływ tego grania sprawił (tu ciekawostka), że zwrotka wokalna w utworze „Na Jagody” z poprzedniego albumu, wsparta jest riffem ‘zerżniętym’ 1 do 1 z utworu „Territory” wspomnianego zespołu :D

Obecnie słucham wszystkiego i niczego, największą inspiracją przy tworzeniu „Żałosne” byli wykonawcy, którzy oscylują w kategoriach tribal i avant-folk – Maestro Jon Hassel, podopieczni labelu Nyege Nyege Tapes (Nihiloxica, Kadodi, Duma), Neptunian Maximalism czy twórczość Svitlany Nianio. Oczywiście jest jeszcze mnóstwo inspiracji, których nawet nie jestem świadom a mocno odciskają piętno na tym, co tworzę – potem ludzie mówią, że słyszą w tej muzyce to i to, a potem faktycznie okazuje się, że było słuchane.


fot. Agata Hudomięt


MUAM: A czego słuchasz na co dzień? Są jakieś płyty, które Cię zachwyciły w ostatnich miesiącach, roku?

Adam: Przyznam, że im bardziej oddaje się komponowaniu i całemu temu mikro-uniwersum Królówczanej Smugi to coraz mniej czasu starcza na słuchanie czegoś innego. Oczywiście odkrywanie nowych rzeczy muzycznych i napawanie się nimi jest nieodzowną częścią mojego życia jednakże zauważam, że nie jestem już w stanie ze wszystkim być na bieżąco, stąd słucham ze sporym opóźnieniem a częściej nawet wracam do jakichś staroci. Pomocnym, a może właśnie przeklętym narzędziem stał się dla mnie Spotify, którego playlisty mocno przypadły mi do gustu – to jest właśnie znak czasu, w którym się znajduję - zamiast wymienić konkretne albumu powiem, że bardzo często słucham dla relaksu playlist „Music For Plants” inspirowanej twórczością Morta Grasona czy „Lava Lamp”, dużym ułatwieniem jest też playlista „Fresh Finds: Experimental” dzięki, której poznałem wielu wykonawców, których regularnie słucham. 


MUAM: Czy tworzyłeś wcześniej w ramach innych muzycznych projektów?

Adam: Było wiele różnorakich prób, kończyły się jednak na kilku spotkaniach. Moja wizja muzyki i komponowania mocno odbiegała od wizji innych, wchodzenie w kompromisy sprawiało, że tracę przyjemność z grania, stąd decyzja o outsiderskiej wizji muzyki. 


MUAM: Internet to świetny sposób dotarcia do osób na całym świecie. Ciekawa jestem, czy pisali do Ciebie / rozmawiali z Tobą po koncertach fani z zagranicy i jak odebrali Twoją muzykę. Dla nich polska kultura może być zupełnie obca i mogą mieć zupełnie inne odczucia niż Twoi rodacy, skupiając się na przykład na transowym charakterze tworzonych przez Ciebie dźwięków i nieszablonowej atmosferze. 😊

Adam: Tak, zauważam, że projekt rozlewa się coraz bardziej poza Polskę i dostaję feedback z różnych miejsc świata, że choć ludzie nie rozumieją o czym są teksty, to mocno zaintrygowani są moim wizerunkiem i niepokojącymi dźwiękami. Co ciekawe, w zeszłorocznym podsumowaniu na Spotify wynikło, że zagranicznym krajem, który najczęściej odtwarzał Smugę była... Japonia :D Strasznie mnie to podekscytowało, do tego stopnia, że w utworze „Sitarenka” puszczam oczko w stronę Azji i wykorzystuje pewien drobny akcent nawiązujący do pewnej sztuki japońskiej. Ciekaw jestem, czy ktoś go wychwycił :)

MUAM: Dzięki wielkie 😊 To była czysta przyjemność!

Adam: Bardzo dziękuję za angażujące pytania :)

 

fot. Agata Hudomięt

 

Muzykę Królówczanej Smugi znajdziecie na Bandcampie: https://krolowczanasmuga.bandcamp.com/

Najnowszy album "Żałosne" możecie nabyć za pośrednictwem Reguiem Records: https://requiem-records.com/pl/sklep/zalosne

 Możecie go też posłuchać na platformach streamingowych :)