niedziela, 19 lipca 2020

Myridian - Light In The Abyss (3.07.2020)

Są z Australii, ale ich muzyczne inspiracje sięgają Skandynawii. Myridian doskonale wiedzą, jak zrównoważyć hałas i ciężar czystym nieskażonym pięknem. Ich kompozycje są wyjątkowe, o czym można przekonać się słuchając ich trzeciej płyty.



Rozdzierający serce fortepianowy wstęp do "Light Is Lost", dopełniony fantastycznymi partiami gitar i rozczulającą melodią przeciwstawia się perkusyjnym blastom, rozpędzonym galopadom i mrożącemu krew w żyłach growlowi i przerażającym skrzekom. Tak w zasadzie jest na całej płycie - mroczne i refleksyjne melodie zderzają się z black-death metalowym ciężarem. Słucha się tego doskonale, szczególnie jeśli gustuje się w takiej trochę piekielnej stylistyce, ale nie pozbawionej przebojowości. 

To bardzo fajnie zrównoważony materiał - nie za ciężki, nie zbyt lekki. Taki, do którego można wracać będąc w dowolnym nastroju i z każdym kolejnym odsłuchem zwracać uwagę na coś nowego, innego. Odnajdą się w tych dźwiękach także miłośnicy progresywnych pejzaży i gitarowych solówek oraz kilkunastominutowych utworów. Co więcej też Ci, którzy cenią sobie nastrojowość twórczości Katatonii - takie nasycone smutkiem harmonie wokalne i doom'owy mrok też tam znajdziecie. Muzycy świetnie radzą sobie technicznie, album jest bardzo dobrze wyprodukowany, brzmienie jest selektywne. Czego chcieć więcej? 

No może hard rockowej energii - taką znajdziecie chociażby w riffach gitarowych "Babylon" i emocjonalnych partiach wokalnych w tym fragmencie, za które odpowiedzialny jest Andrew Hudson, wspierający dzielnie growlującego basistę Felixa Lane'a. Przeplatają się one oczywiście z doom'owym ciężarem i rozszalałymi partiami bębnów. "The Poet" jest lekki i melodyjny. Akustyczne gitary toczą tu dialogi z death metalowymi wyziewami, a pod koniec zachwyca piękna partia fortepianowa autorstwa Dana Listona, którego styl przywodzi na myśl klawiszową ekspresję Matta Bellamy'ego z czasów "Origin Of Symmetry". 

W "The Roots, The Rats And The Raven" śpiewa Sarah Lim, której emocjonalny głos równoważy growl Lane'a, zgodnie z tytułem wnosząc odrobinę światła do mrocznej metalowej "otchłani". Zebadee Scott demonstruje tu kolejną porcję świetnych perkusyjnych blastów, a Jeremy Landry i Ian Mather toczą gitarowe dialogi z klawiszowymi pasażami Listona. Szczypta bliskowschodniej psychodelii pojawia się w "Black Wind".

Okej, nie jest to muzyka nowatorska, przełomowa, wnosząca do wspomnianych gatunków to, co dotąd nieodkryte. Nie jest to też twórczość eksperymentalna. Oczywiście nie musi taka być, by się podobać, by zwracać uwagę i stopniowo coraz bardziej angażować słuchacza. Taki właśnie jest ten album - intrygujący różnorodnością i wciągający atmosferą. Po prostu bardzo dobry. 

81%

Posłuchaj płyty: Myridian - Light In The Abyss