wtorek, 14 lipca 2020

Jonathan Bree - After The Curtains Close (17.07.2020)

Czy pop jeszcze może być fajny i niebanalny? Aby się o tym przekonać, przyjrzycie się nowej płycie nowozelandzkiego wokalisty, kompozytora i producenta, Jonathana Bree. Na swoim czwartym solowym albumie artysta kontynuuje muzyczny kierunek, który przyniósł mu uznanie publiczności. Wciąż jest romantycznie, urokliwie i delikatnie, momentami wręcz cukierkowo.




Zamaskowany wokalista - manekin z bukietem róż w ręku, towarzyszące mu tancerki i zespół w charakterystycznych, czarno-białych strojach, retro-klimat - tak prezentuje się projekt Jonathana Bree w wersji koncertowej i w teledyskach. Muzyka komponowana przez artystę do takiej estetyki pasuje idealnie, budując bardzo przystępną całość, będącą pomostem między wyszukanymi dźwiękami dla odkrywców, a muzyką dającą radość tym, którzy szukają po prostu czegoś przyjemnego.

"After The Curtains Close" to rozwinięcie pomysłów z poprzedniej płyty. Tym razem nie jest już tak mrocznie i lunatycznie jak na "Sleepwalking", lecz równie intrygująco, choć bardziej kolorowo i chyba jeszcze bardziej przystępnie. Są piękne melodie, jest pulsująca elektronika tocząca dialog z instrumentami smyczkowymi, jest spójna i niezwykle romantyczna całość. Trochę przypomina baśń - jest piękna i rozczulająca, a jednocześnie zawiera pewną dawkę mroku. Zwą to barokowym popem, ale mam wrażenie, że twórczość Jonathana wykracza poza tę szufladkę, zaglądając w rejony shoegaze'owo - dreampopowe, neoklasyczne i elektropopowe.

Tym razem z Jonathanem zaśpiewały - jego dawna współpracowniczka z czasów The Brunettes, Princess Chelsea,  Britta Phillips oraz Crystal Choi. Te wokalne duety to takie wyznaczniki podkreślające estetykę. Cukierkowość kontrastuje tu z niepokojem, którego najwięcej pojawia się w rozpoczynającym "Happy Daze" z połamanymi partiami gitar, "Until We're Done" z elektryzującą, narastającą partią klawiszy i pogłosami w tle i tajemniczym "Children".

Najlepiej słuchać tej płyty w całości, rozsmakowując się w dialogach wokalnych, chórkach, instrumentalnych przejściach i odpoczywając, starając się zapomnieć o dołującej codzienności. Miód na uszy, balsam na serce, relaks dla myśli - tak właściwie można streścić jej zawartość. Kilka z tych utworów z pewnością sprawdzi się na pierwszej randce, inne pewnie na kolejnych. "In The Sunshine" to wręcz idealny towarzysz spacerów w pięknych okolicznościach przyrody.

Czterdzieści minut spędzonych w towarzystwie tych dźwięków upływa błyskawicznie, pozostawiając niedosyt i chęć ponownego odtworzenia lub powrotu do wcześniejszych dokonań artysty. To wciąż chwytliwa estetyka, która nie traci swojego charakteru, przy okazji pięknie odnosząc się do realiów współczesnego życia i komentując międzyludzką rzeczywistość dwudziestego pierwszego wieku.

Będąc inżynierem dźwięku Jonathan dokładnie wie, jak pozyskać słuchacza i zaangażować go, a także po prostu sprawić, by poczuł się dobrze. Ten album właśnie tak działa - płynie lekko i refleksyjnie od pierwszej do ostatniej minuty, czarując wpadającymi w ucho melodiami, partiami instrumentów smyczkowych i fantastycznym ciepłym wokalem. Jeśli lubicie po prostu ładną i przyjemną, a jednocześnie ambitną muzykę, ten album jest dla was.

77%

Posłuchaj płyty: Jonathan Bree - After The Curtains Close