piątek, 6 grudnia 2019

Boris, Arabrot, La Scene - Gdańsk, Drizzly Grizzly, 4.12.2019 [GALERIA ZDJĘĆ]

Początek, środek, czy koniec tygodnia - to bez znaczenia - w Drizzly Grizzly każda pora jest dobra na koncert. W minioną środę na kameralnej scenie gdańskiego klubu swoje dwudziestopięciolecie świętował japoński Boris. Każdy, kto zdecydował się spędzić wieczór w gościnnych niedźwiedzich progach przekonał się, że Japończycy nie biorą jeńców. 




Boris od ponad dwóch dekad próbują okiełznać hałas, przeciwstawić mu przejmującą ciszę i znaleźć granicę przystępności muzyki. Kochają eksperymentować z formą i zaskakiwać słuchaczy. Mimo potężnego dorobku na koncie nie stoją w miejscu, wciąż odkrywając nowe brzmienia i eksplorując strukturę dźwięku. Tak jest na nowym albumie „Love & Evol”, o którym opowiadałam na łamach soundrive.pl.  Między innymi nagrań z tego wydawnictwa można było posłuchać w środę na żywo.


Boris zaprezentowali bardzo intensywny, bezkompromisowy zestaw, który sprostał wymaganiom nawet najbardziej wymagających koneserów kontrolowanego hałasu. Wata, Takeshi i Atsuo nie oszczędzali się -  postawili na emocjonalną lawinę i szczerość przekazu. Wściekłe gitarowe przestery, skomplikowane tempa i perkusyjne galopady kontrastowały z delikatnymi melodiami, hipnotyzując słuchacza i wprowadzając w trans. Mocy dodawały migające stroboskopowe światła, a klimatu dymna mgła. Emocje tak intensywnie targały odbiorcami, że część z nich pod koniec koncertu oddała się szaleńczemu pogo.


Występ był bardzo głośny i każdy, kto nie zabrał ze sobą zatyczek lub nie zaopatrzył się w nie na stanowisku merchowym mógł odczuwać jego skutki. Był to jednak hałas w pełni zamierzony i ten, kto już wcześniej miał do czynienia z twórczością Boris w wersji koncertowej wiedział, czego się spodziewać. Oprócz materiału z nowej płyty muzycy zagrali kilka starszych nagrań na czele z "Absolutego". Było mrocznie, gorąco od pracujących wzmacniaczy, a jednocześnie zimno od przejmujących doom metalowych dźwięków, a zarazem wyjątkowo, bo tak jak Japończycy nikt inny nie potrafi przekazywać emocji.


Wata, Takeshi i Atsuo przyjechali do Gdańska w towarzystwie dwóch innych zespołów - japońskiego duetu La Scene oraz norweskiego Arabrot. Dla skandynawskiego kwintetu była to druga w tym roku okazja, by zaprezentować się gdańskiej publiczności. W kwietniu sympatyczna grupa z Norwegii odwiedziła B90, towarzysząc podczas trasy innym Japończykom - swój jubileusz dwóch dekad działalności obchodzili hucznie wówczas członkowie Mono. Kwintet dał z siebie na scenie maksimum energii, co spodobało się publiczności. Nie brakowało chętnych do klaskania i skakania w rytm nieoczywistych dźwiękowych połączeń, w których melodyjność i chwytliwość brzmień, które z powodzeniem mogłyby znaleźć się w repertuarze The White Stripes kontrastowała z niemal post-metalową dynamiką. Nie brakowało też elementów amerykańskiego folku i punkowej energii, podkreślonych "kowbojskim" wizerunkiem wokalisty i jego ekspresją sceniczną. 

Organizatorzy stanęli na wysokości zadania – koncert rozpoczął się punktualnie, a porządki na scenie, przepięcia i wymiana sprzętu odbywały się niemal błyskawicznie. Już piętnaście minut po otwarciu na deskach klubu zameldowali się La Scene, którzy zaczarowali publiczność mieszanką eksperymentalności i delikatności. W ciągu półgodzinnego występu gitarzysta i towarzysząca mu urocza basistka zaprezentowali zaledwie dwie kompozycje, z czego w drugiej wspomógł ich perkusista Boris. Osobiście po nagłym opuszczeniu sceny poczułam wyraźny niedosyt i chęć dłuższego kontaktu z ich nieoczywistą twórczością. 

Każdy z trzech koncertów był niezwykle wymagający, a jednocześnie wyjątkowy, nie tylko dzięki dźwiękom, lecz także budowanej z minuty na minutę mistycznej, tajemniczej atmosferze. Wszyscy, którzy mieli okazji podziwiać zespołów w Gdańsku, mogli dzień później zajrzeć do wrocławskiej Pralni. Z pewnością także i w tej klimatycznej sali działy się niezwykłe rzeczy.

Tymczasem zapraszam do obejrzenia relacji fotograficznej. 

LA SCENE 

















ARABROT
























































BORIS