wtorek, 24 grudnia 2019

ARRM – II (6.12.2019)


ARRM - II

Są takie dni, gdy potrzebujemy wyciszenia i czasu dla siebie, by poświęcić się całkowicie pasji, oderwać od codzienności i nie zastanawiać się, co będzie dalej. To dobry czas, by w spokoju posłuchać muzyki i skupić się na emocjach zawartych w dźwiękach. Właśnie takiej atmosferze sprzyja drugi album projektu ARRM. 


To trzecia tegoroczna propozycja wytwórni Instant Classic, która podzieliła się ze słuchaczami w tym roku nowymi płytami projektów Alameda 5 i Innercity Ensemble. Podobnie jak wspomniane wydawnictwa nowa propozycja ARRM to atmosferyczna wędrówka w świat dźwięków nieoczywistych, tajemniczych i psychodelicznych, które hipnotyzują i intrygują od pierwszej do ostatniej minuty. 

ARRM to projekt - odskocznia muzyków zespołów Thaw, Mentor i Furia, którzy aby odpocząć od metalowych, mrocznych brzmień postanowili zgłębić tajniki drone'owo - ambientowego grania. Po splicie z Lonker See i autorskiej "jedynce" na "dwójce" proponują psychodeliczny odjazd w krainę jazzowych improwizacji i gitarowo-elektronicznych, kołyszących melodii o folkowym zabarwieniu. Jest w nich nostalgia, odrobina tajemniczości, charakterystyczny mrok, lecz przede wszystkim spokój. To muzyka, która koi nerwy, relaksuje, wprowadza w trans. Jest w niej pewna doza mistyczności i duchowości. 

Jak wspomina gitarzysta projektu Artur Rumiński dźwięki zawarte na płycie powstały w większości podczas sesji w studiu, gdzie członkowie grupy przez dwa lata spotykali się, by wspólnie poimprowizować i wymieniać się pomysłami. Muzycy poszli za ciosem, połączyli wzajemne inspiracje, wykorzystali nieużywane wcześniej instrumenty i dopracowując szczegóły stworzyli przepiękną, płynącą lekko i naturalnie opowieść. Oprócz gitar, basu, perkusji i elektroniki znajdziecie tu kontrabas i klarnet. 

"II" to kolejny dowód na to, że eklektyczne podejście do nagrywania i pozostawanie w zgodzie z własnymi muzycznymi pomysłami ma sens. To płyta nie dająca się jednoznacznie zaklasyfikować. Pośród inspiracji towarzyszących nagraniom można wyróżnić jazz lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia, folk, afrobeat, drone'owe zgrzyty i delikatną elektronikę spod znaku ambientu i dubu. 

Połączenie tych wpływów w logiczną całość wymagało czasu, cierpliwości, osłuchania i nie lada umiejętności. Arturowi Rumińskiemu, Maciejowi Śmigrodzkiemu, Rafałowi Micińskiemu i Michałowi Leksowi, z gościnnym wsparciem Wacława Zimpla udało się to zrobić rewelacyjne i za to należą im się szczere gratulacje. 

8/10