wtorek, 15 października 2019

Mary Komasa - Disarm (13.10.2019)

Mary Komasa - Disarm

Młodzi, piękni, zdolni, o których mało kto wie… -  w ostatnich latach nie sposób zliczyć obiecujących artystów, których twórczość umyka nam w gąszczu premier, ogłaszanych koncertów oraz nowych wydawnictw naszych ulubionych wykonawców. Wielu z nich poddaje się po jednym albumie, mając nadzieję na oszałamiającą karierę i zderzając się z rzeczywistością kilkudziesięciu osób przychodzących na koncerty, z których garstka kupuje płyty, a większość woli słuchać ich w darmowym streamingu.

Są wśród młodych artystów jednak też tacy, którzy nie tracą zapału i wiary we własne możliwości, robiąc swoje i brnąc przed siebie mimo przeciwności losu. Jedną z nich jest Mary Komasa - wokalistka, która nie boi się być sobą i chce się podzielić ze słuchaczami swoimi poglądami i muzyczną pasją. Na swojej drugiej płycie udowadnia, że warto mówić to, co się myśli, jednocześnie podkreślając, że największą siłę rażenia mają rzeczy szczere i bezpośrednie.  


Mieszkająca w Berlinie wokalistka, multiinstrumentalistka, autorka tekstów, a przy okazji siostra reżysera Jana Komasy i córka aktora Wiesława Komasy zadebiutowała przed czterema laty albumem imiennym, który spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem słuchaczy i mediów. W międzyczasie przypomniała o sobie utworem „Lost Me”, opatrzonym dla niektórych bardzo kontrowersyjnym teledyskiem z gościnnym udziałem Anji Rubik, w odpowiedzi na akcję „Czarny Protest”. Teraz powraca z jeszcze odważniejszym materiałem, bardzo osobistym i emocjonalnym.

Premiera „Disarm” odbyła się w dniu wyborów parlamentarnych, prawdopodobnie dlatego, by przypomnieć ludziom o wartościach, które są w życiu najcenniejsze oraz o tym, że trzeba ich bronić, gdy ktoś próbuje nam odebrać do nich prawo. W dziesięciu nowych kompozycjach śpiewa o miłości, wyrozumiałości, empatii, lecz także wolności słowa i odpowiedzialności za własne decyzje. Porusza tematykę praw kobiet, tolerancji, akceptacji drugiego człowieka, trudów relacji międzyludzkich oraz ich toksycznych aspektów.

Poza osobistym aspektem, album ma także globalny wydźwięk. Opowiadając o nowej płycie artystka podkreślała, że „Disarm” powstawał w trudnym czasie, nie tylko dla naszego kraju. Większość płyty nagrała w Londynie, gdy realnym zagrożeniem dla gospodarki i kondycji społeczeństwa stał się brexit. Tłumaczy, że nie chce uogólniać, że jest to album polityczny, jednak ukryła na nim pewne lęki, z którymi się zmagała. Zaśpiewała o swoich uczuciach, obserwacjach i poglądach – przepięknie i z wyczuciem.

Mimo że jest to płyta osobista, nie znajdziecie na niej patosu i nadinterpretacji. To album wyważony, muzycznie zręcznie balansujący na granicy transowej taneczności i dream popowej lekkości. Elektronicznym brzmieniom towarzyszą orkiestracje zaaranżowane przez męża artystki Antoniego Komasę - Łazarkiewicza, na tle których błyszczy głęboki, pełen emocji wokal Mary, która doskonale wie, jak zaintrygować słuchacza, budować muzyczne napięcie i sprawić, by wracał do materiału często, z każdym kolejnym razem odkrywając w kompozycjach coś nowego.

Jest w tych utworach pewien niepokój, tajemniczość, magia i niezwykła moc. To muzyka, która nie daje o sobie zapomnieć – delikatna, a zarazem poruszająca, pulsująca energią, a jednocześnie mroczna, pełna przestrzeni i pozostawiająca szerokie pole do interpretacji, bardzo chwytliwa, lecz także wymagająca, eteryczna, intymna, ale też bardzo uniwersalna. Jednym słowem wyjątkowa.

Mimo że raz brzmi jak Bjork, innym razem jak Madonna, Komasa jest w tych utworach w pełni sobą. To zasługa nie tylko jej muzycznego wykształcenia, lecz przede wszystkim niezwykłego talentu i wrażliwości. „Disarm” koi, urzeka, wzrusza, wprowadza w stan nostalgii, skłania do refleksji. Słucha się tej płyty po prostu rewelacyjnie.

Na koniec przytoczę jeszcze kilka słów Mary: „Disarm” to hołd oddany mojej generacji spadających gwiazd. Świadectwo przemiany, której doświadczyłam i konsekwencji, z którymi musiałam się zmierzyć. Jest to zapis moich poszukiwań piękna i nadziei w coraz bardziej rozpadającym się świecie. Musiałam zdefiniować się na nowo. Teraz czuję się ponownie sobą. Disarm But Don’t Surrender.”   Warto było czekać na jej muzyczny powrót.

8,5/10

Posłuchaj: Mary Komasa - Degenerate Love