piątek, 18 października 2019

Electric Litany - Under A Common Sky (27.09.2019)


Przesłuchałam już w tym roku setki płyt, w tym wiele wzruszających, zasługujących na mnóstwo pochwał, ciepłych słów i szacunku do artystów. Były wśród nich także takie, po przesłuchaniu których nie potrafiłam już na niczym innym się skupić, a jedynym rozsądnym ruchem było w tej sytuacji ponowne ich włączenie i zagłębienie się w dźwiękach i treściach, które artysta chciał przekazać. Taka jest właśnie trzecia płyta Electric Litany.



Ten album to kwintesencja piękna, muzycznej wrażliwości i otwartości na eksperymenty. Taki, do którego można wracać wielokrotnie, za każdym razem odkrywając coś nowego. Taki, który nie znudzi się po kilku odsłuchach i trafi na półkę na stertę innych płyt, by obrosnąć kurzem. „Under A Common Sky” zachwyca klimatem, pomysłowością aranżacji, gatunkową różnorodnością i lekkością wykonania.

To trzecie studyjne dokonanie grecko-londyńskiego kwartetu, o którym niemal dekadę temu Alan Parsons wypowiedział się w bardzo pochlebnych słowach, porównując ich twórczość do dokonań Radiohead, z każdym kolejnym albumem poszukujących nowych inspiracji. Słuchając nowego materiału zespołu nie sposób się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. To eklektyczna podróż na pograniczu eterycznej elektroniki i delikatnych, rozmarzonych gitarowych melodii, skontrastowanych noise’owymi zgrzytami i przesterami. Dziewięć kompozycji intryguje, zaskakuje i porusza.

Radiohead to nie jedyna inspiracja muzyków. Wokalista, gitarzysta i klawiszowiec Alexandros Miaris, basista Pavlos Mavromatakis, klawiszowiec Benjamin Prince i perkusista Richard Simic w nowych utworach odwołują się także do dokonań Islandczyków z Sigur Ros oraz duńskiego projektu Briana Batza, tworzącego pod szyldem Sleep Party People. Wyczuwa się w nich tę charakterystyczną skandynawsko-islandzką wrażliwość, tajemniczość i przestrzenność, a także odrobinę chłodu, melancholii i mroku. Wpływ na brzmienie miało z pewnością miejsce powstawania utworów – zachwycająca zapierającym dech krajobrazem wyspa Cofru, z jednej strony urzekająca pięknem nadmorskich plaż, z drugiej budząca respekt skalistymi, poszarpanymi, niedostępnymi górzystymi pasmami.

Dźwięki układają się w zgrabne melodie, które płyną, wywołując lawinę emocji, przywołując wspomnienia i refleksje. Wyjątkowości dodają im różnego rodzaju pogłosy, zgrabnie wplecione w kompozycje głosy ludzi i jazzujące partie trąbki. Nie brakuje tu także odniesień do lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku i klasyki rocka progresywnego.

Słucha się tego albumu z prawdziwą przyjemnością mając nieodparte wrażenie, że jest ścieżką dźwiękową do powstającego w umyśle odbiorcy filmu, pełnego zwrotów akcji, zachwycającego fabułą i klimatem. Teksty zawarte w kompozycjach nawiązują do aktualnej sytuacji na świecie w kontekście kryzysu człowieczeństwa, trudów relacji międzyludzkich, różnic społecznych,  walki o lepsze jutro.

Delikatny puls, chórki i klawiszowe piękno rozpoczynającego „Azure”, gitarowa taneczność tytułowego nagrania, dream popowa ulotność „Bedroom”, bajkowość i zmiany tempa w „Embark”, nostalgia i poruszający wokal „7th Goodbye”, czy klawiszowy pop rodem z lat osiemdziesiątych w „England”, jazzujący „SeaLight”, czy wieńczący album nostalgiczny „The World Is Changing While You Sleep” – wszystkie te fragmenty przykuwają uwagę, o każdym z nich można by napisać szereg pochwał.

Jednak największe wrażenie budzi ponad ośmiominutowy „CFU”, mieniący się paletą muzycznych barw. To kompozycja od pierwszych minut wywołująca ciarki, budząca zachwyt budowaniem napięcia i eksperymentami gitarowymi, przywodzącymi na myśl brzmienie Muse, skontrastowane eterycznym wokalem i delikatną elektroniką.

„Under A Common Sky” to wyjątkowy album, który z pewnością zostanie ze mną na dłużej. Na razie ukazał się w greckiej wytwórni Inner Ear Records oraz w wersji cyfrowej. Dystrybucja płyty na szerszą skalę rozpocznie się 22 listopada dzięki uprzejmości Season Of Mist.

9/10

Posłuchaj fragmentów albumu: Electric Litany - Under A Common Sky