wtorek, 24 września 2019

Opeth - In Cauda Venenum (27.09.2019)


Opeth - In Cauda Venenum

Jak zwrócić uwagę słuchaczy po niemal trzydziestu latach działalności artystycznej? Jak wymyślić album, który będzie nowatorski, nie powieli wykorzystanych już pomysłów, a jednocześnie nie zniechęci zbytnią woltą stylistyczną długoletnich fanów? Nie wiadomo, czy nagrywając trzynaste studyjne wydawnictwo takie rozważania toczyli Szwedzi z Opeth. Pewne jest natomiast, że z końcem września do sklepów trafi ich nowe dwupłytowe wydawnictwo w dwóch wersjach językowych.   


“In Cauda Venenum” to jedna z tych płyt, która doczeka się setek recenzji na portalach okołomuzycznych z całego świata i będzie wzbudzać kontrowersje. Jedni będą zachwalać artystyczny kunszt twórców i zapewniać, że to prawdopodobnie kolejny najlepszy album w karierze zespołu, inni będą ubolewać nad dokonaną kilka lat temu zmianą stylistyczną i skierowaniem się w stronę progresywnych długich form na rzecz metalowych growli i galopad, kolejni wymyślą dziesiątki powodów by odpowiednio słuchać/nie słuchać oraz wielbić/krytykować album. Co więc można napisać o tej płycie, by zwrócić uwagę czytelnika i pozostać w zgodzie z własnymi przemyśleniami? 

Wytłumaczyć siebie i współpracowników z różnych decyzji związanych z nowymi nagraniami próbował już sam Mikael Akerfeldt, który w serii wywiadów opublikowanych na oficjalnym zespołowym kanale YouTube opowiedział o procesie powstawania płyty, jej zawartości, inspiracjach oraz tematyce, której dotyka. Warto się z nimi zapoznać jeszcze przed odsłuchem całości, by w pełni zrozumieć przekaz płynący z poszczególnych fragmentów. 

To spójne, niemal półtoragodzinne dzieło, pełne zwrotów akcji, metaforycznych odniesień i szczerych emocji. Dziesieć rozbudowanych kompozycji wymyka się gatunkowym klasyfikacjom, intrygując zmianami tempa i dynamiki, zachwycając przestrzennością aranżacji i świetnym brzmieniem. To osiemdziesiąt minut muzyki, będącej wypadkową artrockowych pejzaży i metalowej energii. W poszczególnych utworach nie brakuje gitarowych solówek, niebanalnych partii basu, perkusyjnych szaleństw, psychodelicznych klawiszy i doskonałego, bardzo wyrazistego i różnorodnego wokalu, który szczególne piękno objawia, gdy Mikael śpiewa po szwedzku. 

Przyglądając się trzem poprzednim albumom grupy, w zasadzie można było spodziewać się takiego rozwiązania. Słuchając płyty da się wyraźnie odczuć, że na twórczość Opeth niebagatelny wpływ miała bliższa znajomość Akerfeldta ze Stevenem Wilsonem. Charaktrystyczne wokalne chórki, brzmienie gitar i struktura dawnych nagrań Porcupine Tree słyszalne są szczególnie w singlowych "Dignity" i “Heart In Hand” oraz balladzie “Lovelorn Crime”, a także w pozostałych dłuższych fragmentach, tj. „Universal Truth” i dwóch ostatnich kompozycjach – „Continuum” oraz „All Things Will Pass”. Wnikliwi odbiorcy i miłośnicy progresywnej tradycji znajdą tu także kilka floydowskich zagrań. 

Na szczęście nie brakuje też kilku zaskoczeń. Poza wykorzystaniem brzmienia ojczystego języka jest tu kilka nieoczywistości gatunkowych i doskonałych dialogów wokalno-instrumentalnych. Intryguje już sam początek płyty – tajemniczy, pełen pogłosów i pulsacji „Garden Of Earthly Delights”. Elektroniczne brzmienia hipnotyzują, a napięcie osiąga punkt kulminacyjny, gdy słyszymy wyłaniający się z muzycznej mgły głos dziecka. To naturalny wstęp do „Dignity” – chwytliwej, singlowej kompozycji z bardzo przebojowym „aaa” i popisami instrumentalnymi. Muzycy żonglują tu nastrojem, zestawiając błogość melodii z niepokojem. Grozy utworowi dodaje złowrogi śmiech wieńczący go. 

Poszukujący eksperymentalności znajdą coś dla siebie w kipiącym od metalowej energii i połamanych rytmów „Charlatan”. Dysonanse dźwiękowe, szaleństwa na basie i mogąca irytować partia klawiszy podkreślają mroczną atmosferę. Tajemniczości dodaje utworowi wykorzystanie chóru i dziecięcych głosów. Niezwykły jest także „The Garroter” intrygujący brzmieniem hiszpańskiej gitary, filmowym charakterem i jazzującą melodią. 

Wspomniana już ballada „Lovelorn Crime” urzeka fortepianowym pięknem, smyczkową melancholią i lekkością. Nostalgicznie jest także w drugiej części singlowego „Heart In Hand”, będącym wyrazem tęsknoty wokalisty za beztroską czasów dzieciństwa. Podkreślają ją również wykorzystane fragmenty wypowiedzi dzieci muzyka. O czym jeszcze śpiewa Akerfeldt? 

„In Cauda Venenum” to łacińska sentencja, którą można przetłumaczyć jako „trucizna w ogonie”. Budzi ona naturalne skojarzenia z obronnymi zdolnościami skorpiona atakującego przeciwnika właśnie przy pomocy spiczasto zakończonej tylnej części odwłoku. Metaforyczny przekaz albumu podkreśla także okładka wydawnictwa, jak zawsze dopracowana w najdrobniejszych szczegółach. Jej autorem jest stały współpracownik zespołu od czasów „Still Life” z 1999 roku, Travis Smith, którego dobrze znają także fani Riverside. Przedstawia ona dom z widocznymi w oknach sylwetkami postaci umiejscowiony na długim języku stwora szykującego się na pożarcie swojej zdobyczy. O co tu chodzi?

Trzynasta płyta Opeth to opowieść o samotności w czasach powszechnego dostępu do sieci oraz negatywnym wpływie Internetu na postrzeganie rzeczywistości. Portale społecznościowe sprzyjają posiadaniu licznych kontaktów, jednocześnie wzmagając także kłopoty z kondycją psychiczną, poczucie pustki i izolacji. Powodują także, że marnujemy mnóstwo czasu na przeglądanie stron, podczas gdy moglibyśmy poświęcić go na coś zdecydowanie bardziej konstruktywnego. 

To również poetyckie pochylenie się nad stanem współczesnej ludzkości, toczącej wojny na tle politycznym i społecznym. Autor słów wykorzystuje w tekstach fragmenty wypowiedzi swoich dzieci, a także przemówienia noworocznego zamordowanego w 1986 roku premiera Olafa Powella, snującego refleksje na temat przyszłości i ludzkiej godności. Szwedzkie frazy mają niekiedy bardzo osobisty charakter, jednocześnie jednak pozostawiają słuchaczowi szerokie pole do interpretacji.

W jednym z fragmentów wspomnianego oficjalnego wywiadu wokalista i lider Opeth wspomniał, że w ostatnich latach coraz częściej zdarza mu się snuć rozważania na temat wagi zespołowych dokonań i tego, czy choć część z nich zapisze się w pamięci słuchaczy, jak na nich wpłynie i czy będzie miała dla nich jakiekolwiek znaczenie. Podczas nagrywania nowej płyty muzykom zależało, by „In Cauda Venenum” brzmiał tak, jakby był ostatnim dokonaniem zespołu – spójnym muzycznie, lirycznie i wizualnie, kompletnym, mimo że żaden z nich nie planuje zakończenia artystycznej działalności pod szyldem Opeth. Po prostu tak na wszelki wypadek. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że życzenie wokalisty zostanie spełnione - zespół zapisze się w historii muzyki metalowej i artrockowej jako jeden z flagowych przedstawicieli.

Jak albumowe kompozycje zabrzmią na żywo będzie można przekonać się już podczas październikowo-listopadowej europejskiej trasy koncertowej, w ramach której muzycy nie planują jednak wizyty w naszym kraju, prawdopodobnie ze względu na niedawny festiwalowy występ podczas trzeciej edycji Prog In Park. Najbliżej polscy fani będą mieli do Berlina. 

7,5/10 

Posłuchaj fragmentu: Opeth - Dignity/Svekets Prins