niedziela, 30 czerwca 2019

Zaginione płyty 2019 - KWIECIEŃ - CZERWIEC

Drugi kwartał przeminął bezpowrotnie w zawrotnym tempie, co nie jest żadnym zaskoczeniem. Jak to przeważnie bywa wiosną ukazało się tyle ciekawych albumów, że ze względu na ograniczony czas i zasoby ludzkie nie sposób było poświęcić każdemu z nich pełnego tekstu. Aby nie przeminęły niezauważone, tradycyjnie jak co kwartał postanowiłam o nich wspomnieć w cyklu „zaginione płyty”.  

Zaginione płyty 2019 - KWIECIEŃ - CZERWIEC

 



Ale to nie wszystko! Dla kilku bardzo ciekawych wydawnictw znalazło się miejsce na łamach portalu soundrive.pl, z którym podjęłam współpracę w kwietniu. Zachęcam, by zaglądać tam regularnie. Wszystkich chętnych zapraszam tutaj:
























A teraz już czas na przegląd wiosennych zaginionych płyt: 

KWIECIEŃ




Hania Rani – Esja (5.04.2019) 



Hania Rani – Esja
Solowy debiut gdańskiej pianistki urzeka delikatnością i emocjonalnością. Hania Raniszewska nagrała dojrzały album, który może być towarzyszem naszych codziennych działań, jak i koić nerwy oraz wzruszać późnym wieczorem. To dziesięć kompozycji o filmowym potencjale, pobudzających wyobraźnię, przywodzących wspomnienia. Słychać w nich inspiracje Nilsem Frahmem, Płyta jest piękna. Artystka skierowała ją do wrażliwych słuchaczy, którzy poszukują w muzyce klasycznej czegoś więcej niż precyzyjne odgrywanie dzieł mistrzów z pradawnych epok. 




Waste of Space Orchestra – Syntheosis ( 5.04.2019)


Waste of Space Orchestra – SyntheosisNuda i rutyna pobudzają kreatywność. Wiedzą o tym wszyscy żyjący w trybie praca-dom, wiedzą także artyści od lat tworzący w ramach zespołów poruszających się w hermetycznych granicach gatunkowych.  Nic więc w tym dziwnego, że wielu z nich coraz częściej realizuje nowe pomysły, nie wpisujące się w stylistykę ich macierzystych grup w nowych projektach, stających się odskocznią od codzienności.

Tak stało się w przypadku muzyków Oranssi Pazuzu oraz Dark Buddha Rising, którzy wspólnie nagrali “Syntheosis”. Współpraca narodziła się, gdy pojawił się pomysł stworzenia utworu na potrzeby Roadburn Festivalu, gdzie artyści pojawili się razem na scenie. Efektem finalnym jest ponad godzina intrygujących dźwięków.

Nie jest to album łatwy i przystępny – wymaga uważnego przysłuchania się i kilku podejść, by w pełni docenić jego zawartość. Warto jednak spróbować, gdyż niesie ze sobą paletę emocji i ważny przekaz. To dziewięć utworów składających się na pasjonującą opowieść o poszukiwaniu wiedzy przez trzech bohaterów: Shamana (Vesa Ajomo), który postrzega przyszłość ludzką bardzo w post-apokaliptycznych barwach, Seekera (Juho Vanhanen) poszukującego prawdy w nieznanych wymiarach oraz Possessora (Marko Neuman), manipulującego osobami i snującego złowieszcze plany. Takie informacje znajdują się w albumowym opisie.

Nad albumem pracowało w sumie dziesięciu muzyków i co ważne, działania ułożyły się pomyślnie. Efektem jest spójny, przemyślany, intrygujący zestaw na pograniczu psychodelii, art rocka, post i death metalu. Niepokojący wokal, rytualność, muzyczny mrok, ciężar riffów, hipnotyzująca duszna atmosfera, wielowarstwowość – tak brzmi ta płyta. Napięcie rodem z filmów grozy, które się na niej rodzi równoważą ambientowe fragmenty. Jeśli lubicie muzyczne wyzwania, warto po nią sięgnąć.  


Inter Arma - Sulphur English (12.04.2019) 



Inter Arma - Sulphur English
Amerykanie z Inter Arma powracają z czwartym albumem – intensywnym, wyrazistym i eksperymentalnym. To najciekawsze dokonanie muzyków – do ciężkości i ścian dźwięku dodali progresywną przestrzeń, doom’owy duszny klimat, hard rockową energię oraz delikatny powiew folkowych melodii. W nagraniach słyszalne są nawiązania zarówno do Morbid Angel jak i Paradise Lost. Dziewięć kompozycji zostało zagrane z niezwykłą precyzją i charyzmą. Warto posłuchać w całości. 





Monkey 3 - Sphere (12.04.2019)


 Monkey 3 - SphereInstrumentaliści z Monkey3 zabierają słuchaczy w psychodeliczną podróż po meandrach space rocka, stoner rocka i progresywnych inspiracji. Na swoim siódmym albumie Szwajcarzy prezentują melodyjne pejzaże pełne art-rockowych odniesień, skontrastowane wyrazistymi, chwytliwymi riffami i ścianami dźwięku. Sześć instrumentalnych utworów to niemal kosmiczna podróż pełna zaskoczeń. Mrok i światło, ambientowa eteryczność kontra hard rockowa energia, przestrzeń i duszna atmosfera, dłuższe i krótsze kompozycje – każdy znajdzie tu coś dla siebie.




Sunn O))) - Life Metal (26.04.2019)


Sunn O))) - Life Metal
Cztery utwory o zdecydowanie nieradiowej długości (jeden ma ponad dwadzieścia pięć minut), rozległe, przestrzenne, doomowe formy budują ósme wydawnictwo amerykańskich eksperymentatorów z Sunn O))). To bez wątpienia jedna z najbardziej ekstremalnych płyt tego roku, wypełniona hałaśliwymi ścianami dźwięku zbilansowanymi elektronicznym wyciszeniem. Na albumie spotykają się brzmienia noise rockowe, drone’owe, black metalowe i ambientowe, które są połączone w charakterystycznej dla zespołu formie.

Stephen O’Malley i Greg Anderson nie zawiedli swoich fanów. Płytę nagrał i zmiksował producent Neurosis i Godspeed You! Black Emperor Steve Albini, używając tasmy analogowej. Tytuł wydawnictwa to zaś zespołowy żart, używany przez muzyków do opisu kontrastu między death metalem a “wszystkim innym”. Odnosi się on bezpośrednio do zawartości albumu, będącej wypadkową inspiracji różnymi gatunkami.

“Life Metal” to siostrzany album bliźniaczej płyty “Pyroclasts”, która ma się ukazać w drugiej połowie 2019 roku. Ciekawe, co na niej znajdziemy. 


ZAUM - Divination (26.04.2019) 



ZAUM - DivinationKanada to kolejny po Francji, Niemczech czy Islandii rynek muzyczny skrywający wiele tajemnic. Rush, Arcade Fire, czy nawet niedawno opisywany przeze mnie Black Mountain to jedynie wierzchołek góry lodowej. Doom’owa mgła, mrok przesterowanego basu brzmiącego jak gitara i długie, kilkunastominutowe, niespiesznie rozwijające się kompozycje – tak brzmi twórczość kanadyjskiego ZAUM, którzy w dniu premiery „Divination” odwiedzili gdańską Protokulturę. Jak twierdzą sami muzycy ich twórczość nawiązuje charakterem do mroku starożytnych cywilizacji. Trzeci album grupy zawiera trzy utwory – długie, mroczne i psychodeliczne. Jest w tej muzyce rytualność oraz miejsce na instrumentalne improwizacje. Całość dopełnia różnorodny wokal lidera Kyle Alexsandra McDonalda, używającego zamiennie growlu i czystego głębokiego głosu, ubarwiając to dodatkowo wykorzystaniem śpiewu gardłowego. Takie połączenie wprowadza słuchacza w trans i nie pozwala się oderwać od słuchania płyty. Może spodobać się fanom Om, Earth i Sleep. 

MAJ



Martin Kohlstedt - Strome (3.05.2019)

Martin Kohlstedt - Strome
Gdy zamkniesz oczy, przestrzeń wokół ciebie zaczyna pulsować. Wyobraźnia zaczyna działać i tworzyć w Twojej świadomości przeróżne obrazy. Nie mam tu na myśli efektu spożycia różnego typu używek, lecz zetknięcie się z twórczością niemieckiego pianisty Martina Kohlstedta. Muzyk, który odwiedził na początku tego roku gdański festiwal Dni Muzyki Nowej, gdzie zagrał emocjonalny, porywający concert powraca z nowym wydawnictwem.

”Ströme” (Currents) to kompozycja, która powstała na zamówienie Gewandhaus zu Leipzig do projektu “Two Play To Play”. Pianiście towarzyszy mu siedemdziesięcioosobowy chór, co jest nowością w porównaniu do wcześniejszych albumów. Sam Martin gra jak zawsze z ogromną pasją i zaangażowaniem, wydobywając ze swoich instrumentów morze emocji. Muzyka i głosy dopełniają się wzajemnie tworząc niezwykłą przestrzeń. 




Ulver - Drone Activity (11.05.2019) 



 Ulver - Drone ActivityNorwescy eksperymentatorzy nie dają za wygraną i z albumu na album próbują zaskoczyć fanów. Dwa lata po elektro-popowym „The Assassination of Julius Ceasar” podzielili się wydawnictwem koncertowym, zawierającym zapis siedemdziesięciu minut koncertu na Red Bull Music Festival z 13 października 2018 roku. To cztery pełne improwizacji kompozycje, sprawiające wrażenie tworzonych na bieżąco w trakcie wykonywania form eksperymentatorskich, których prawdopodobnie nie sposób powtórzyć przy kolejnej okazji. Instrumentalne utwory budują niezwykły nastrój oczekiwania na to, co ma się wydarzyć za chwilę. Czy ostatecznie na albumie dzieje się coś przełomowego słuchacz musi ocenić sam. Jest w tej muzyce rytualność, niepokój, dramaturgia i duszny klimat charakterystyczny dla muzyki skandynawskiej. Taki jest Ulver – nigdy nie wiadomo, czym nas jeszcze zaskoczy. 



Saint Vitus - Saint Vitus (17.05.2019) 



Saint Vitus - Saint Vitus
Stonerowa energia, odrobina przebojowości, sludge’owo – doom’owa ściana dźwięku, atmosferyczność, klimat, przestrzeń, tajemnica… brzmi jak dobry zestaw, prawda? Tym razem nie chodzi jednak o początkujący lub jeszcze niedostatecznie rozpoznawalny zespół, lecz nowe wydawnictwo dobrze znanych i cenionych muzyków, którzy od niemal czterdziestu lat z kilkuletnią przerwą dostarczają fanom mocnych wrażeń muzykę najwyższej jakości. Saint Vitus, uznawani za prekursorów doom metalu obok Pentagram, Witchfinder General, Trouble i Pagan Altar wydali właśnie nową płytę. Czy jest to wielki powrót żywej doom metalowej legendy?

Dziewiąty album Saint Vitus nie bez powodu nosi ten sam tytuł, co zespołowy debiut. Wbrew pozorom nie jest to reedycja pierwszego wydawnictwa zespołu, założonego w 1979 roku. Muzycy reaktywowali się po siedmiu latach przerwy w 2003 roku w zmienionym składzie. Tym razem jednak, po personalnych perturbacjach powracają z oryginalnym wokalistą i gitarzystą. Scott Reagers i Dave Chandler podjęli współpracę z perkusistą Blood Of The Sun Henrym Vasquezem i basistą Down Patrickiem Brudersem.

Mimo słusznego już wieku muzyków nie opuszcza energia i twórcza wena. Według internetowych relacji wciąż grają porywające koncerty skacząc po scenie zgodnie z zasadą “nigdy nie jesteś za stary na rock and roll, jeśli czujesz się zbyt młody by umrzeć”. Dają tego dowód na płycie – nieco zwariowanej, spajającej różne inspiracje i bardzo melodyjnej.

“Wormhole” kipi od heavy-metalowej dynamiki, “Hour Glass” i “City Park” hipnotyzują tajemniczością, mrokiem i przesterami. Klasycznie doom’owy jest “Last Breath”. Zaskakuje półtoraminutowy “Useless” – szalony, punkowy, nihilistyczny. W “Remains” słyszymy zaś echa Black Sabbath. Ciekawy jest “A Prelude to…” niosący chwile wyciszenia. W “Bloodshed” dominują basowe riffy. Zachwyca też gitarowa solówka. Perkusyjne galopady, rozpędzające się gitary,w stylu Iron Maiden są natomiast domeną “12 Years In The Tomb”. W sumie jest to nieco ponad czterdzieści minut muzyki, która wpada w ucho i zapada w pamięci. Warto sięgnąć po tę płytę więcej niż raz. 



Earth - Full Upon Her Burning LipsEarth - Full Upon Her Burning Lips (24.05.2019) 



Bezkresna pustynia, duszne powietrze i palące słońce - takie skojarzenia budzi nowe wydawnictwo Earth.  Sennie snujące się dźwięki oparte na połączeniu post rocka, stoner rocka i doom metalu wprowadzają słuchacza w trans. To niemal flagowe wydawnictwo Amerykanów wyznaczające ich styl - psychodeliczny, minimalistyczny, dla niektórych być może nużący. Album ma szansę spodobać się wielbicielom długich, rozwlekłych form, opartych na powtarzalnych, hipnotyzujących motywach. 


Darkthrone - Old Star (31.05.2019) 



Darkthrone - Old Star
Osiemnasty studyjny album w ciągu niespełna trzydziestu lat działalności to nie lada wyczyn. Dokonał go duet Darkthrone. Popularyzatorzy norweskiego black metalu nie muszą już nic nikomu udowadniać – grają co chcą, jak chcą, świetnie się przy tym bawiąc. “Old Star” łączy metalową dynamikę, galopady i wrzaski z odrobiną melodyjności.

Perkusista zespołu, Fenriz tłumaczy zawartość płyty następująco: "O ile przez ostatnie 20 lat wiele zespołów skupiało się na brzmieniu z lat 70., o tyle miks na naszym nowym albumie nigdy dotąd nie nawiązywał do lat 80. W tych utworach jest mnóstwo metalu! Utwory Teda ("Nocturno Culto" Skjelluma; wokal / gitara / bas) mają w sobie dużo black metalu, szybszego i wolniejszego, ale pojawiają się też w nich posępniejsze, bardziej doom’owe partie. Moje numery wypadają bardziej linearnie. Podsumowując, 'Old Star' to taki starszy brat 'Arctic Thunder'. Solidniejszy i wsparty jeszcze lepszymi riffami". Perkusista jest także autorem tekstów utworów.

Co ciekawe, Fenriz zapowiedział nowy album singlem „Hardship of the Scots” na portalu youtube, zaznaczając, że nie korzysta z social mediów. Jest to bardzo miły ewenement w dzisiejszych czasach. To wspomnienia lidera z czasów, gdy zatrudniony był jako pracownik poczty. Na albumie jest wiele innych opowieści. Aby je poznać, warto posłuchać go w całości. 



Her Name Is Calla - Animal ChoirHer Name Is Calla - Animal Choir (31.05.2019)


Mrok, doom'owe powolne tempo, post rockowe ściany dźwięku, szalone riffy, szczypta przebojowości i przejmujący, głęboki wokal męski i wyrazisty wokal damski - tak w ogromnym skrócie brzmi nowy album brytyjskiego kwartetu Her Name Is Calla. Słychać tu także miarowe uderzenia w bębny, sekcję dętą, skrzypce, wiolonczelę, fortepian, banjo…Trudno przypisać go do jakiegokolwiek gatunku muzycznego. Trochę tu metalu, rocka, indie, trochę muzyki filmowej i klasycznej. Są chórki, jest klimat i co najważniejsze, przepiękna dźwiękowa podróż w nieznane. Warto się w nią udać. 
 

CZERWIEC



Pelican - Nighttime Stories (7.06.2019) 

 

Pelican - Nighttime Stories
Gitarowa dynamika, przebojowość, mięsisty bas i mnóstwo przestrzeni - tak brzmi nowe wydawnictwo amerykańskich post metalowców z Pelican. Słucha się tego świetnie o każdej porze dnia, a najlepiej gnając przed siebie pustą drogą w środku nocy, gdy można się dobrze rozpędzić. "Nocne historie" wcale nie kołyszą do snu - album momentami poraża i miażdży brzmieniem, raczej rozbudzając i intrygując słuchacza swoim mrokiem. Jest tu niepokój, tajemnica, a przede wszystkim sporo gitarowo-perkusyjnych dialogów, technicznych smaczków i soczystych riffów. To jedno z najcięższych brzmieniowo wydawnictw grupy. Polecam sprawdzić. 



Aurora - A Different Kind Of Human (7.06.2019)

 Aurora - A Different Kind Of Human

Norweska dwudziestodwulatka prezentuje drugą część opowieści, którą rozpoczęła za sprawą "Infections Of A Different Kind", podkreślając, że muzyka powinna być paliwem jednoczącym ludzi i rozniecających w nas ogień. Jej wokal lśni w pełnej okazałości. Aurora śpiewa lekko, a zarazem wyraziście i z uczuciem, wykazując się niesamowitą artystyczną dojrzałością. Jest w jej popowych piosenkach głębia, tajemniczość, a zarazem uniwersalność, która pozwala jej docierać zarówno do młodszej publiczności jak i poszukujących słuchaczy. Zdecydowanie będzie już niebawem gwiazdą światowego formatu. Oby się w tej popularności nie zagubiła i pozostała sobą. 

Cave In - Final Transmission (7.06.2019) 



Cave In - Final Transmission
Szósta studyjna płyta amerykańskiego zespołu dowodzonego przez Stephena Brodsky'ego, który nie tak dawno wydał album z Marissą Nadler to połączenie doom'owego ciężaru, pustynnej przestrzenności, metalowych riffów i ciekawych melodii. W połączeniu z niebanalnymi tekstami, bardzo przyjemnym wokalem lidera i zmianami tempa tworzy spójną, intrygującą całość, obok której nie da się przejść obojętnie. Chwilami przypomina Queens Of The Stone Age, co tylko dodaje jej przebojowości.  

To także niestety muzyczny testament tragicznie zmarłego basisty zespołu Caleba Scofielda. Jego przyjaciele z zespołu próbują tym albumem uporać się z bolesną stratą. Czy to ostatni album zespołu?





Enthroned - Cold Black Suns (7.06.2019) 

Enthroned - Cold Black Suns

To już jedenasty album belgijskiego Enthroned i pierwsze wydawnictwo z udziałem basisty Norgaatha i pochodzącego z Argentyny gitarzysty Shagala, którzy dołączyli do zespołu w ubiegłym roku. Nowi muzycy sprawdzili się bardzo dobrze. "Cold Black Suns" łączy w sobie black metalowy ciężar, tajemnicze pogłosy, atmosferyczny niepokój oraz wpływy death metalowe. Wszystko to brzmi spójnie i niebanalnie - świetnie technicznie, emocjonalnie i intrygująco. To płyta, która z odsłuchu na odsłuch jest coraz ciekawsza.



Baroness - Gold & Grey (14.06.2019) 



Baroness - Gold & Grey
Słuchając poprzedniego wydawnictwa Baroness można było mieć wrażenie, że bardziej przebojowo, a jednocześnie ambitnie w przypadku tej grupy już się nie da. Tymczasem zespół znów zaskoczył i doszlifował swoje pomysły jeszcze bardziej. To po prostu bardzo dobre, przebojowe piosenki, którym nie brakuje nuty eksperymentalności. Niektórzy narzekają na produkcję tej płyty (w niektórych momentach faktycznie można mieć wrażenie, że coś się "nie zgadza"), ale taki był zamysł artystów.  Z założenia zespołu album ma zamykać tzw. "kolorową serię", czyli wydawnictwa, których tytuły nawiązują do barw. Jest tu sporo radości z grania, przebojowości, lecz nie brakuje też psychodelii. Zdecydowanie warto posłuchać. 



Calexico & Iron and Wine  - Years To Burn (14.06.2019) 


Calexico & Iron and Wine  - Years To BurnOd poprzedniej tej niezwykłej współpracy minęło piętnaście lat. Calexico i Iron & Wine po raz pierwszy spotkali się na muzycznej drodze, nagrywając EPkę "In The Reins". Współpraca stała się okazją do poszerzenia artystycznych horyzontów. Nadszedł czas na jej kontynuację.
Ten projekt musiał znaleźć odpowiedni czas”- tłumaczy Joey Burns z Calexico. „Wszyscy jesteśmy innymi ludźmi niż w 2004 roku, a muzyka pomaga wypełnić niektóre luki. Wszystko, co dzieje się w naszym świecie i w naszym życiu, ten związek, ta przyjaźń, ta miłość, którą mamy - ten album jest narzędziem tej więzi. To szansa, aby zobaczyć, gdzie jesteśmy, wziąć udział w akcji i trwać dla naszych przyjaciół.”.
Wspólny album muzyków jest przepiękny połączeniem muzycznych inspiracji obu zespołów i niesie ważny przekaz. Opowiada o nim Sam Beam, lider Iron & Wine: „Życie jest trudne. Niesamowite. I straszne jak gówno. Ale może cię podnieść, jeśli na to pozwolisz. To są rzeczy, o których teraz piszemy Joey i ja. Tytuł może znaczyć wiele rzeczy. “Years to Burn” może oznaczać, że jesteś zarozumiały. Albo nasze życie jest gotowe by płonąć i być inspirowane. Może też oznaczać, że jesteś spalony przez życie. To niejednoznaczny tytuł, ponieważ życie jest skomplikowane. Nie mówimy jak nastolatki o miłości, pożądaniu, bólu, bo nie jesteśmy nastolatkami. I to nie jest zła rzecz.”. Jak brzmi, przekonajcie się sami. 





The Raconteurs - Help Us Stranger (21.06.2019)



The Raconteurs - Help Us Stranger
Powrót The Raconteurs to jedno z największych zaskoczeń ostatnich miesięcy. Informacja o trasie koncertowej obejmującej Orange Warsaw Festival i premierze nowej płyty po ponad dziesięciu latach zelektryzowała fanów Jacka White'a. Jeden z najwybitniejszych gitarzystów dwudziestego pierwszego wieku po eksperymentalnej solowej płycie zatęsknił za prostym rock'n'rollowym graniem i reaktywował supergrupę. Trzecie wydawnictwo Raconteurs nie odkrywa nic nowego, jest po prostu oderwaniem się od codzienności i dowodem na to, że rock jeszcze nie umarł. Propozycja idealna dla sympatyków muzyki Jacka z czasów The White Stripes. 




The Black Keys - Let's RockThe Black Keys - Let's Rock (28.06.2019) 



Powrót duetu The Black Keys to kolejny dowód na to, że rock nie umarł. Podobnie jak The Raconteurs muzycy doczekali się już takiego statusu, że nie muszą nic nikomu udowadniać i grają rockowe piosenki, lekkie i przyjemne, w obrębie których czują się najlepiej. To płyta świetna na lato, do jazdy samochodem, wpadająca w ucho i dająca się nucić podczas codziennych zajęć. Są fajne riffy, dobre melodie i dużo radości w graniu. I o to tu chodzi. 


To jeszcze nie koniec płyt z II kwartału ;) szczegóły już niebawem :)

A tymczasem zajrzyjcie też do podsumowania I kwartału 2019