poniedziałek, 13 maja 2019

IV Into The Abyss Fest - Wrocław, Zaklęte Rewiry, 10-11.05.2019 [GALERIA ZDJĘĆ]


IV Into The Abyss Fest - Wrocław, Zaklęte Rewiry, 10-11.05.2019

Za sprawą festiwalu Into The Abyss Wrocław na dwa dni stał się kolebką muzyki eksperymentalnej. Już po raz czwarty sympatycy mrocznych i ekstremalnych muzycznych doznań mogli spotkać się na terenie sąsiadujących klubów Zaklęte Rewiry oraz Pralnia, by wspólnie wkroczyć "w otchłań". Tym razem organizatorzy postanowili spojrzeć na festiwalową estetykę z nieco szerszej perspektywy i poza zespołami poruszającymi się w stylistyce black, sludge i death metalowej zaprosili także grupy wykorzystujące w swoich dokonaniach dźwięki z pogranicza post metalu, post rocka, doom metalu, folku, a nawet jazzu. Jak nowa formuła sprawdziła się w praktyce?


Dwa dni, dwadzieścia jeden koncertów, trzy sceny, obfity merch, który zaspokoił nawet poszukiwaczy bardzo niszowych wydawnictw, niesamowity klimat festiwalowej przestrzeni i różnorodność koncertowych wrażeń - tak w skrócie można opisać wydarzenia, które miały miejsce podczas wrocławskiego festiwalu. Domeną tego typu przedsięwzięć jest brak możliwości posłuchania i zobaczenia wszystkich dostępnych opcji i mimo, że organizatorzy zadbali o to, by koncerty na wszystkich scenach pokrywały się czasowo w możliwie najmniejszym stopniu, także i tym razem muzyczne "rozdwojenie się", przy jednoczesnej potrzebie odwiedzenia stoisk zakupowych okazało się niewykonalne. Kluczowe było więc dokonanie pewnych wyborów zawczasu, według indywidualnych preferencji. 

Into The Abyss Fest - DZIEŃ PIERWSZY


Festiwalowy piątek postanowiłam spędzić na Abyss Stage, zwanej także sceną główną, gdzie zaprezentowały się cztery męskie kwintety. Pierwsze czterdzieści pięć minut należało do poznańskiego In Twilight's Embrace, który brawurowo przedstawił zawartość swojego najnowszego wydawnictwa. Polskie teksty, plemienna energia i black metalowa stylistyka przypadły do gustu festiwalowej publiczności, która chętnie reagowała na zachęty do wzięcia udziału we wspólnym rytuale, przebiegającym pod hasłem "do diabła z Wami". 

Transowo, tanecznie i bardzo psychodelicznie było natomiast w trakcie występu oleśnickiej Entropii. Trzy niemal piętnastominutowe kompozycje na pograniczu black i post metalu, nasyconego elektronicznymi zapętleniami wwiercały się w umysły słuchaczy, którzy zahipnotyzowani poddali się niezwykłej atmosferze, kołysząc się w rytm płynących ze sceny dźwięków i dryfując z muzycznym prądem. Było to doznanie niemal synestetyczne, pozwalające odczuwać klimat występu wszystkimi zmysłami. 

Jednym z najbardziej oczekiwanych wykonawców festiwalu był Primordial, który powrócił do Polski po długiej nieobecności. Irlandzki kwintet, łączący w swojej twórczości mroczne gitarowe riffy i perkusyjne galopady z elementami celtyckiej tradycji zaprezentował energetyczny, przekrojowy set, porywając uczestników festiwalu do szaleńczego tańca połączonego z okrzykami. Wokalista i lider Alan Averill swoją charyzmą, wyrazistym głosem i niesamowitą werwą sprawił, że wśród publiczności trudno było znaleźć osoby, które nie zaangażowały się w płynący ze sceny przekaz. Toczył z fanami nieustanny dialog, zwracając się do nich bezpośrednio, dopytując, czy wszystko w porządku, w szczególności w momentach największej euforii i noszeniu na rękach chętnych. W tekstach oraz między utworami poruszał ważne zagadnienia dotyczące kondycji współczesnego świata, wzywając do rewolucji, a jednocześnie przestrzegając przed jej skutkami. Towarzyszący mu na scenie muzycy nie oszczędzali się, odwdzięczając się fanom za entuzjastyczne reakcje. 

Piątkowy wieczór zakończył występ islandzkiego Sólstafir, budzącego kontrowersje szczególnie wśród bywalców poprzednich edycji. Mimo bardzo późnej pory (na zegarkach w momencie rozpoczęcia koncertu było kilkanaście minut przed północą), początkowych kłopotów technicznych i wyraźnego zmęczenia zarówno muzyków, jak i publiczności był to doskonały występ, który poruszył do głębi wszystkich tych, którzy zdecydowali się poczekać na artystów. Osiem kompozycji z czterech ostatnich wydawnictw zabrzmiało we Wrocławiu wyjątkowo, zyskując nowe życie. Perkusyjne galopady, gitarowe riffy, klawiszowe szaleństwo i pełen mocy, jedyny w swoim rodzaju wokal złożyły się na wielowarstwową muzyczną opowieść przepełnioną charakterystycznym północnoeuropejskim chłodem i mrokiem. 

Podobnie jak podczas poprzednich wizyt Islandczyków w naszym kraju nie zabrakło wyczekiwanej przez fanów "Fjary", tradycyjnego rozdawania gitarowych kostek oraz niezmiennie budzącego podziw spaceru wokalisty po barierce w trakcie "Goddes Of The Ages", podczas którego witał się i przybijał piątki ze znajdującymi się w pierwszych rzędach rozentuzjazmowanymi słuchaczami. Tym razem nie było czasu na międzyutworowe opowieści, jednak nie przeszkodziło to w żadnym stopniu w odbiorze koncertu, który jak zawsze spełnił oczekiwania wiernej, podróżującej za muzykami publiczności. Wychodząc z klubu po zakończeniu pierwszego festiwalowego dnia można było mieć poczucie naprawdę dobrze spędzonego czasu. 

Into The Abyss Fest - DZIEŃ DRUGI


Drugi dzień festiwalu przyniósł informację o pełnym sukcesie frekwencyjnym imprezy – wszystkie bilety zostały sprzedane. Już od pierwszych minut po otwarciu bram dało się zauważyć znacznie większe kolejki przy stoiskach oraz większe skupisko słuchaczy w pobliżu wszystkich trzech scen. Była to zasługa głównie sobotniego headlinera, krakowskiej Mgły, jednego z najważniejszych przedstawicieli polskiej black metalowej sceny, dumnie reprezentującego nasz kraj na arenie międzynarodowej. Występ artystów na Abyss Stage poprzedziły utrzymane w podobnej estetyce przytłaczające pełnym mroku brzmieniem basu i gitar koncerty Doombringer, Revenge oraz industrialnego duetu Godflesh

Podczas gdy na scenie głównej dominowały dość jednorodne dźwięki skierowane przede wszystkim do wielbicieli mocnych wrażeń, zespoły występujące w sobotę na Ritual Stage wyróżniała otwartość na łączenie metalowych podstaw z szerszym spektrum gatunkowym. Ich wspólnym mianownikiem był rytualny, hipnotyzujący charakter płynących ze sceny dźwięków. Jako pierwszy zaprezentował się brytyjski instrumentalny duet Khost, który na nieco ponad pół godziny zabrał słuchaczy w muzyczny świat porażających intensywnością, chwilami ekstremalnych przesterów gitarowych i spotęgowanego brzmienia basu zabarwionych ambientowymi wstawkami, intrygującymi wypowiedziami i brzmieniem trąbki. 

Punktualnie o dwudziestej na spowitej delikatnym czerwonym światłem scenie zameldowali się członkowie włoskiego kwartetu Messa, który za sprawą ubiegłorocznej płyty “Feast For Water” wdarł się do czołówki najbardziej ekscytujących i obiecujących nowych zespołów doom i post metalowych, wzbogacając brzmienie art rockowymi solówkami i eterycznym, wyrazistym żeńskim wokalem. Był to rewelacyjny występ pełen gatunkowych zaskoczeń, porywający od pierwszej do ostatniej minuty niezwykłym połączeniem metalowej energii i niemal filmowego klimatu, przywodzącego na myśl doskonałą ścieżkę dźwiękową serialu “Miasteczko Twin Peaks”. 

Czarująca głosem i sceniczną ekspresją wokalistka Sara wraz z towarzyszącymi muzykami dysponującymi bardzo wysokimi umiejętnościami technicznymi zaprezentowali czterdziestopięciominutowy przegląd swojej twórczości, wywołując entuzjastyczne reakcje i zachwyt na twarzach słuchaczy. Koncert Włochów skończył się zdecydowanie zbyt szybko – mimo, że artyści zwrócili się z prośbą do opiekunów sceny o kilka dodatkowych minut, musieli ograniczyć się do zaledwie kilku kompozycji. Schodzili ze sceny nie do końca spełnieni, lecz uśmiechnięci, wzruszeni i szczerze wdzięczni festiwalowiczom za niezwykłą chemię, która stworzyła się w trakcie koncertu, przyznając, że polskie koncerty były jednymi z najlepszych podczas ich wspólnej trasy z Amerykanami z Sabbath Assembly

Po technicznej rearanżacji sceny przyszedł czas na występ właśnie wspomnianego kwartetu, obchodzącego w tym roku dziesięciolecie działalności. Charyzmatyczna wokalistka Jamie Myers porwała publiczność ekspresyjnym tańcem i silnym głosem, który świetnie pasował do przebojowych, energetycznych, zabarwionych psychodelicznie gitarowych riffów i perkusyjnych galopad. Na szczególną uwagę zasługiwały także popisy prawdziwej legendy metalowego podziemia, gitarzysty Kevina Hufnagela, znanego z Dysrhythmii oraz Gorguts.

Najbardziej wytrwali mieli okazję poszaleć jeszcze na zakończenie festiwalu przy elektronicznych dźwiękach spod znaku Nightrun87 oraz podczas trwającego do białego rana afterparty. Jak przyznają organizatorzy, uczestnicy festiwalu stanęli na wysokości zadania, zachowując podczas zabawy bezpieczeństwo i wzajemny szacunek. Należy się za to publiczności uznanie. Za rok odbędzie się piąta, jubileuszowa edycja wydarzenia. Oby była równie udana. 

Zapraszam jeszcze na krótką galerię zdjęć :)