czwartek, 16 maja 2019

Editors - The Blanck Mass Sessions (3.05.2019)


Editors - The Blanck Mass Sessions

Jeden z najciekawszych zespołów indie rockowych dwudziestego pierwszego wieku nie próżnuje. Editors zaledwie rok po premierze szóstej studyjnej płyty powracają z jej kontynuacją - uzupełnieniem albumowej koncepcji o osiem nagrań. 




 „Violence” przyniosła stylistyczne innowacje i nowe brzmienie, co zaowocowało pokaźną europejską trasą koncertową. W 2018 roku zespół odwiedził Polskę czterokrotnie (dwa razy w kwietniu oraz dwa razy w listopadzie), co spotkało się z entuzjastyczną reakcją fanów, którzy tłumnie stawili się na każdym z nich, owacyjnie reagując na energetyczny zestaw nowych i starszych nagrań. 


Tak ciepłe przyjęcie albumu to dowód na udane efekty współpracy zespołu z brytyjskim producentem i specjalistą od drone'owych brzmień, Benjaminem Johnem Powerem, znanym jako Blanck Mass. Zaowocowała ona większą otwartością muzyków na eksperymenty z mroczniejszą elektroniką i bezkompromisowymi rozwiązaniami, których na "Violence" nie brakuje, o czym mogliście już poczytać w marcowej recenzji


The Blanck Mass Sessions” to nowe spojrzenie na zawartość szóstego albumu studyjnego kwintetu, jeszcze bardziej wyraziste, pełne mocy i porywające do tańca. Wydawnictwo zawiera siedem alternatywnych wersji nagrań znanych już ze wspomnianej płyty z pominięciem ballad „No Sound But The Wind” i „Belong” oraz jeden nowy utwór, urzekający „Barricades”. Są to oryginalne aranżacje Blanck Massa, które pierwotnie miały znaleźć się na albumie, jednak zespół postanowił później poddać je obróbce z pomocą Leo Abrahamsa


Pierwotne kompozycje Powera brzmią bardziej surowo, industrialnie i mrocznie, momentami nawet brutalnie, dzięki czemu jeszcze lepiej podkreślają albumowy przekaz dotyczący wszechobecnej mowy nienawiści. Z drugiej jednak strony część z nich, jak „Hallelujah (So Low)" i „Nothingness” przynoszą odrobinę lekkości i melodyjności. Nie brakuje jej także w przepięknie płynącym, hipnotyzującym „Barricades”, opartym na niezastąpionym wokalu Smitha i klawiszowej delikatnej podstawie. To opowieść o oczekiwaniu na ukochaną osobę, przynosząca równowagę dla mrocznych tematów poruszanych w pozostałych kompozycjach. Podobnie jak większość „editorsowych” propozycji utwór z odsłuchu na odsłuch coraz bardziej zapada w pamięć, szczególnie dzięki chwytliwemu refrenowi. 


Chwytliwość to słowo klucz opisujące właściwie każdą z kompozycji, które dzięki producenckiemu zmysłowi Blanck Massa zyskują na taneczności, podkreślając jednocześnie geniusz artystyczny samych autorów i ogromny potencjał zawarty bezpośrednio w strukturze utworów. „Magazine” stal się jeszcze bardziej agresywny, „Violence” jeszcze bardziej skoczny i wyrazisty, „Counting Spooks” tajemniczy, a „Cold” ujmujący swoją ulotnością. Duża w tym zasługa Toma Smitha, niezmiennie czarującego wyjątkowym, rozmarzonym głosem. 


„The Blanck Mass Sessions” to propozycja raczej dla fanów Editors, którzy chcą uzupełnić swoją albumową kolekcję niż dla poszukiwaczy nowych dźwięków. Spodoba się na pewno sympatykom płyty „Violence” oraz elektro-rockowych chwytliwych melodii, jak np. na "Reflektor" Arcade Fire, choć ma szansę przypaść do gustu także słuchaczom ambitnej elektroniki w postaci twórczości np. Son Lux. Warto jej posłuchać. 


7,5/10