poniedziałek, 15 kwietnia 2019

Spiral, Sounds Like The End Of The World - Gdańsk, Wydział Remontowy, 13.04.2019 [GALERIA ZDJĘĆ]


W przedświąteczny weekend Trójmiasto dopadła koncertowa "klęska urodzaju" - fani praktycznie każdego gatunku i słuchacze otwarci na nowe brzmienia mogli znaleźć coś dla siebie i musieli dokonać niełatwego wyboru. Stary Maneż po raz drugi w przeciągu miesiąca wyprzedał Krzysztof Zalewski, a B90 odbył się hip-hopowy mini festiwal, w sopockim Sfinksie wystąpił obiecujący alternatywny duet Coals, w Filharmonii Bałtyckiej Estas Tonne, a w wypełnionym po brzegi przystoczniowym Wydziale Remontowym zagrały dwa bardzo obiecujące zespoły - rzeszowski Spiral i rodzimy Sounds Like The End Of The World. Jak było na ostatnim z wymienionych koncertów?

Spiral, Sounds Like The End Of The World - Gdańsk, Wydział Remontowy, 13.04.2019


Muzycy, którzy dali się poznać szerszej publiczności dzięki występom przed Riverside, odwiedzili Gdańsk w ramach wiosennej trasy koncertowej, która stała się okazją do promocji limitowanego splitu, tj. wspólnej EPki, gdzie znalazły się po dwa niepublikowane dotąd nagrania obu grup, zapowiadające ich nowe albumy. Można było je oczywiście usłyszeć w sobotę na żywo. Co więcej, zespoły wpadły na świetny pomysł, by uhonorować fanów, którzy zdecydowali się wesprzeć je wcześniejszą deklaracją udziału w koncertach, dołączając gratisowo album do każdego zakupionego biletu w przedsprzedaży. Dzięki temu każdy wielbiciel dobrej muzyki mógł zabrać ze sobą do domu sympatyczną pamiątkę, a jeśli kupował wejściówkę w dniu koncertu, nabyć płytę za drobną opłatą. 



Pomysł na wspólne odwiedziny zespołów w kilku polskich miastach okazał się strzałem w dziesiątkę. Eteryczne, zawieszone na pograniczu post rocka, dream popu i trip hopu rozbudowane kompozycje Spiral, okraszone onirycznym wokalem Urszuli Wójcik świetnie pasowały do energetycznych, wymykających się ramom post rocka i rocka progresywnego instrumentalnych pejzaży budowanych przez muzyków Sounds Like The End Of The World. Oba występy wypełnił przekrojowy materiał, który mimo stylistycznej różnorodności złożył się na spójną, emocjonalną, wielobarwną opowieść. 



Jako pierwszy w fascynującą muzyczną podróż zabrał słuchaczy rzeszowski kwintet. Tańcząca i śpiewająca z urzekającą lekkością wokalistka, sprawnie balansująca pomiędzy delikatnością i dynamiką oraz towarzyszący jej gitarzyści, perkusista i basista grający też na klawiszach stworzyli niezwykły klimat – eteryczny, chwilami psychodeliczny i kosmiczny, pozwalający dać się ponieść marzeniom. W kompozycjach gitarowa energia kontrastowała z wyrazistymi partiami perkusji i pejzażowymi melodiami klawiszy, snując się niespiesznie, stopniowo narastając i eksplodując w kulminacyjnych punktach. Jednym z nich był niespodziewany, nieco szalony skok basisty w publiczność. 



Występowi towarzyszyły urokliwe, pastelowe światła, chwilami przełamane promieniami laserów oraz zasnuwająca scenę tajemnicza mgła. Przenikającą przez teksty i dźwięki nostalgię i niepokój równoważyła pozytywna energia płynąca od muzyków, którzy uśmiechali się do siebie i wzajemnie dopingowali. Sympatyczna wokalistka chętnie żartowała i szczerze dziękowała słuchaczom za ciepłe przyjęcie. Zachęcony gorącym dopingiem Spiral wrócił na scenę po zakończeniu podstawowej części, by zaprezentować jeszcze jedną kompozycję. 



Po kilkunastu minutach potrzebnych na sprawną reorganizację sceny nadszedł czas na występ Sounds Like The End Of The World. Kwartet to w koncertowej odsłonie prawdziwy żywioł – gitarzyści skakali po scenie, szeroko uśmiechając się do siebie i wymieniając energią z perkusistą. Chwilami była to rozrywka nieco niebezpieczna, głównie ze względu na niewielką przestrzeń przeznaczoną dla artystów oraz dużą liczbę instrumentów, a także bardzo kameralny charakter klubu. Czym byłby jednak rockowy koncert bez odrobiny adrenaliny i szaleństwa? Ze sceny płynęły dynamiczne, rockowe riffy, którym towarzyszyły niebanalne partie perkusji. Muzycy grali z ogromnym poświęceniem, czując każdy dźwięk, do tego stopnia, że jeden z gitarzystów od drugiego utworu musiał walczyć z krwawiącą opuszką palca. 



Artyści wykonali jedenaście kompozycji, przeplatając nowsze i starsze nagrania, w tym oba z wspomnianej EPki, które odpowiednio rozpoczynały i wieńczyły podstawową część koncertu. Zachęceni gorącym aplauzem fanów, zagrali jeszcze dwie kompozycje, w tym "It All Starts Here" z brawurowo wykonaną przez Michała Baszuro klawiszową partią. Nie zabrakło zabarwionego alternatywnym rockiem przypominającym brzmienie Foals "Faults", bujającego i rozpędzającego się w drugiej części "No Trespassing", czy pejzażowego "Breaking The Waves". Co więcej, była to prawdopodobnie jedna z ostatnich okazji, by posłuchać kwartetu w obecnej koncertowej odsłonie. Muzycy planują wejść do studia, by nagrać trzeci album i zrobić sobie przerwę od występów. 



Wieczór pełen wrażeń zwieńczyły wspólne rozmowy muzyków z fanami przy barze do późnych godzin nocnych, toczone w rodzinnej, domowej atmosferze, co w przypadku koncertów w Wydziale Remontowym stało się już tradycją. Uśmiechy nie schodziły z twarzy obecnych długo po zakończeniu występów. 


Zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć autorstwa Tomasza Ossowskiego. Na wszelki wypadek przypomnę, że publikacja zdjęć w innych mediach jest dozwolona tylko za zgodą autora. 

























Zapraszam także do śledzenia kalendarza koncertów na 2019 rok