piątek, 30 listopada 2018

15 urodziny Progresji - Warszawa, Progresja, 24.11.2018


Progresja to jedno z najbardziej znanych i lubianych koncertowych miejsc na mapie Polski. Setki wyprzedanych występów, dobra atmosfera, nowe muzyczne odkrycia i ciekawi ludzie - tak można opisać w wielkim skrócie koncertową działalność klubu, na czele którego niezmiennie stoi Marek Prezes Laskowski, człowiek, który swoją pasją zaraża kolejne pokolenia muzycznych odkrywców.  W ostatnią listopadową sobotę miało miejsce wyjątkowe wydarzenie - Progresja obchodziła swoje piętnaste urodziny. Z tej okazji zorganizowany został jednodniowy mini-festiwal, w ramach którego na "progresywnej" scenie wystąpiły zespoły związane z klubem, które rozpoczynały w nim swoją muzyczną karierę, na czele z obchodzącym dziesięciolecie działalności Tides From Nebula i równolatkami Progresji - Night Mistress. 




Jubileuszowy wieczór rozpoczął się tuż po godzinie siedemnastej od półgodzinnego energetycznego setu Traffic Junky, nawiązującego do klasyki hard rocka i psychodelii. Kwartet zaprezentował energetyczne show, skacząc po scenie i zachęcając słuchaczy do wspólnej zabawy. Po tanecznym początku przyszedł czas na oficjalne powitanie słuchaczy przez samego szefa klubu, który w sumie tego wieczoru miał kilka wystąpień, podczas których przedstawiał swoich nawigatorów, fotografów, opowiadał zabawne anegdoty z zakulisowego życia klubu, m.in. o ślizganiu się na soku malinowym oraz obiecywał, że na deskach Progresji nigdy nie wystąpi zespół disco polo. Dziękował też zespołom za muzykę, a występujący artyści składali mu życzenia i podziękowania za zaproszenie oraz pomoc we wkroczeniu na "koncertową ścieżkę". Ciekawym punktem wieczoru okazał się także krótki występ aktora Dariusza Odiji o "progresjoholiźmie", wspominający najciekawsze klubowe koncerty. 

Wróćmy jednak do samych występów, gdyż to właśnie one stanowiły sedno urodzinowej imprezy. Jako drugie w kolejności sceną zawładnęło warszawskie trio 4dots, które zaprezentowało zupełnie inną, zdecydowanie bardziej wymagającą muzyczną stylistykę, niż ich poprzednicy. Muzycy obdarzeni zapierającymi dech umiejętnościami technicznymi zahipnotyzowali słuchaczy eksperymentalnymi, instrumentalnymi formami na pograniczu post rocka i metalu. Mrok, trans, muzyczne uniesienia, hałas, wyciszenie, a przede wszystkim selektywne nagłośnienie - podczas ich półgodzinnego występu zgadzało się wszystko. Występowi towarzyszyły świetnie dopasowane światła, a tło sceny zdobiła wyświetlająca się na ekranie okładka debiutanckiego albumu "aux:in"

Po występie gitarzysty Wiktora Jarawki, basisty Kamila Stankiewicza i perkusisty Jerzego Roberta Chodkowskiego nastąpiło… Fiasko. Dosłownie, gdyż koncert punk-metalowego składu jak przystało na nazwę obfitował w kłopoty techniczne. Muzycy nie mogli poradzić sobie z komputerem, w wyniku czego kompozycje zostały pozbawione elektroniki, która jednak wbrew temu, co sądził zespół zupełnie nie była potrzebna. Ostre, wyraziste w treści utwory traktujące o zdenerwowaniu społeczeństwa i sprzeciwie jednostki wobec zdania tłumu o wiele lepiej zabrzmiały bez dodatkowych ozdobników. 

Wyciszenie i kolejne tego wieczoru muzyczne uniesienie zapewnił słuchaczom koncert gdańskiego Spoiwa. Artyści gorąco dopingowani przez fanów przenieśli ich w świat swoich ambientowo-post rockowych pejzaży o filmowym zabarwieniu, wywołując ciarki na skórze.  Zagrali w sześcioosobowym składzie, z gościnnym udziałem Patryka Piątkowskiego, gitarzysty Signal From Europa, który dodał zespołowemu brzmieniu jeszcze więcej przestrzeni dzięki grze smyczkiem na tym sześciostrunowym instrumencie. Muzycy Spoiwa to perfekcjoniści, którzy jak zawsze zadbali o bardzo dobre nagłośnienie swojego występu i słyszalność wszystkich instrumentów. Szkoda jedynie, że czasu wystarczyło tylko na trzydzieści pięć minut muzyki. Dziękowali swoim fanom za wsparcie, Prezesowi Laskowskiemu oraz przyjaciołom z Tides From Nebula, z którymi przeżyli wiele wspaniałych chwil podczas wspólnych występów. 

Maciej Karbowski, Przemek Węgłowski, Adam Waleszyński i Tomasz Stołowski zagrali swój jubileuszowy koncert dokładnie dziesięć lat po pierwszym zespołowym występie w Progresji, który miał miejsce 24 listopada 2008 roku. Witani owacyjnie przez fanów zaserwowali im przegląd najciekawszych i najbardziej wyczekiwanych kompozycji ze wszystkich wydanych płyt oraz premierowe wykonanie singla "Dopamine", otwierającego nowy zespołowy rozdział. Trzynaście mieniących się paletą muzycznych barw kompozycji, pełnych przestrzeni, post rockowych ścian dźwięku, zmian tempa i przepięknych melodii wybrzmiało tego wieczoru wyjątkowo w otoczeniu kolorowych laserowych świateł. Nie zabrakło mroźnej "Siberii", nośnego "The Lifter", ukochanego przez fanów "The Fall Of Leviathan", a także zagranego tradycyjnie na finał "Tragedy Of Jospeh Merrick", który gitarzyści jak zawsze kończyli wśród publiczności, tym razem jednak dodatkowo ozłoceni deszczem konfetti. Wzruszeni artyści długo kłaniali się fanom, dziękując za dziesięć lat wspólnego przeżywania muzycznych emocji, a po koncercie, podobnie jak pozostali wykonawcy chętnie spotykali się ze słuchaczami, spośród których z wieloma zdążyli się już wcześniej zaprzyjaźnić. 

Zwieńczeniem muzycznego święta Progresji był koncert obchodzącego piętnastolecie Night Mistress, którego muzycy zasłynęli później jako członkowie heavymetalowego zespołu Nocny Kochanek. Ze względu na to, że pastiszowa, imprezowa stylistyka w jakiej porusza się kwintet nie jest mi bliska, po kilku minutach zrezygnowałam z udziału w występie, zachowując w pamięci kojące brzmienie Tides From Nebula. Podobnie postąpiła całkiem spora grupa słuchaczy, która ustąpiła w pobliżu sceny miejsca sympatykom zespołu, którzy z pewnością bawili się wybornie. Po koncertach na najwytrwalszych imprezowiczów czekało jeszcze afterparty pod dowództwem znanego z krakowskiego radia rockserwis.fm DJa BODO. Jeśli ktoś z Was został do końca, chętnie dowiem się, co mnie ominęło.