piątek, 27 lipca 2018

Grabek - Day One (9.03.2018)


Grabek  - Day One

Wena to muza artysty, która pojawia się i znika w najmniej spodziewanych momentach. Gdy towarzyszy twórcy, jest on w stanie przenosić góry i zachwycać swoimi dziełami odbiorcę. Zdarza się jednak też tak, że opuszcza go na jakiś czas – czasem nawet na kilka lat, pozostawiając uczucie przejmującej pustki…


Aby odzyskać chęć tworzenia Wojtek Grabek potrzebował prawie sześciu lat. W latach 2011-2012 wydał dwie nietuzinkowe płyty, które wniosły powiew świeżości do polskiej alternatywy i przyczyniły się do występów artysty na licznych festiwalach oraz nominacji do prestiżowych nagród muzycznych. Później słuch o nim zaginął – nie grał koncertów, nie było go w mediach, a fani jego twórczości prawie przestali łudzić się, że jeszcze usłyszą nowe kompozycje. 

Poznański multiinstumentalista i producent na trzecim albumie pokazał nowe – bardzo osobiste i dojrzałe oblicze. Sam tłumaczy tę przemianę następująco: "Rozmawiając jakiś czas temu z pokrewną duszą, doszliśmy do wniosku, że sygnowanie sztuki własnym nazwiskiem to odważny krok – pozbywasz się kryjówki, jaką czasami bywa pseudonim. Moje poprzednie płyty (…) sygnowałem własnym nazwiskiem - jednak traktowałem Grabka jak kogoś mi obcego: Grabek nominowany do Fryderyka, Grabek zagra na Open‘er Festival, Grabek pojawi się podczas Męskiego Grania, Grabek wystąpi jako support Olafura Arnaldsa, Grabek zagra u Kuby Wojewódzkiego, Grabek to, Grabek tamto... "

Kontynuował następująco: "Z wydaniem trzeciej płyty nadszedł czas, abym zaczął mówić o Grabku w pierwszej osobie. "Day One" to płyta z najbardziej osobistą muzyką, jaką w życiu napisałem; to opowieść - praktycznie bez słów - o bardzo konkretnie umiejscowionych w czasie narodzinach; opowieść o początkach nowego – bolesnych, pięknych, czasami trywialnych, czasem chaotycznych. (…) Wiedzcie jedno: wraz z "Day One" daję Wam nie "Grabka" lecz siebie – bez trzeciej osoby, bez aury tajemniczości, bez całej tej niepotrzebnej otoczki. To będę ja i mój "Dzień Pierwszy"."

Na "Day One" nic nie jest przypadkowe. To dziewięć kompozycji o zwięzłych, treściwych, nawiązujących do natury tytułach, składających się na spójną historię rozpoczynającą się o świcie i kończącą o zmierzchu. Okładkę albumu zdobi fotografia spowitego mgłą fragmentu lasu. Dźwięki na nim zawarte są pełne nostalgii, smutku i tęsknoty. W wywiadzie dla MusicIs Grabek przyznaje, że zawartość wydawnictwa opisuje jeden dzień z życia jednostki lub patrząc z szerszej perspektywy – ludzkości, która dąży do zagłady. Dodaje, że często myśli o tym, dokąd zmierzamy i dlaczego brniemy tak szybko i bezmyślnie przed siebie oraz ubolewa nad spłyceniem ludzkich wartości i wzajemnych relacji. 

Smutne melodie skrzypiec, ambientowa elektronika, fortepianowe partie i brak sekcji rytmicznej podkreślają apokaliptyczną atmosferę albumu. Wyjątkowości brzmieniu dodają eksperymenty smyczkowe oraz wykorzystanie nieoczywistych instrumentów perkusyjnych. To dzieło prawie w całości instrumentalne, z jednym wyjątkiem – w "Hide" pojawia się bardzo ciepły i pełen emocji wokal Wojtka, utrzymany w stylistyce bliskiej twórczości Thoma Yorke’a i Son Luxa. W pozostałych kompozycjach substytutem głosu są skrzypce.

Opowieść zaczyna się o świcie. "Dawn" rozpoczyna eksperymentalna partia skrzypiec. Jazzowe improwizacje z czasem nikną w rozmytym, przestrzennym elektronicznym tle, które zalewa słuchacza melancholią i z odsłuchu na odsłuch coraz bardziej porusza. Niespełna ośmiominutową kompozycję wieńczy zapętlony, wprowadzający w trans, klawiszowo-basowy motyw, bliski stylistycznie wrażliwości Mirona Grzegorkiewicza, znanego z tira JAAA! oraz solowej działalności artysty pod szyldem M8N (recenzja). Zbliżone inspiracje słyszalne są także w piątym "Earth" i szóstym "Heat". 

"Gravity" napędza mroczne brzmienie syntezatorów bliskie dokonaniom Archive oraz instrumentów perkusyjnych. Spinają je w klamrę delikatne partie fortepianu, słyszalne na początku i końcu utworu. Klawiszowe pejzaże stanowią podstawę "Rain". Na ich tle rozbrzmiewa jednorodna melodia skrzypiec, przypominająca dźwięki spadających kropel wody. Płynnie łączy się ona z melancholijnym "Hide", w którym Grabek wokalnie wyraża pragnienie ucieczki od rzeczywistości.
"Earth", podobnie jak "Heat" hipnotyzuje ciepłym pulsem basu i psychodelicznymi zapętleniami, pośród których błyszczą partie fortepianu oraz smyczkowe ściany dźwięku. Przestrzenne, nieco niepokojące pejzażowe brzmienie charakteryzuje zaś "Run" oraz kołyszący niczym fale na jeziorze "Wave". Album wieńczy natomiast wyciszający "Dusk", który koi subtelną partią skrzypiec oraz delikatnymi uderzeniami klawiszy fortepianu. 

Na swoim najnowszym wydawnictwie Wojtek Grabek udowadnia, że kryzys twórczy ma już za sobą i jest obecnie w pełni dojrzałym i jednym z najbardziej obiecujących polskich niezależnych artystów, którego twórczość oscyluje na granicy muzyki klasycznej i elektroniki. Niemcy mają Nilsa Frahma i Lamberta, Islandczycy Olafura Arnaldsa, a my mamy Grabka. I powinniśmy być z tego dumni.  

8/10

Posłuchaj: Grabek - Day One