czwartek, 19 kwietnia 2018

Gazpacho - Soyuz (18.05.2018)


Gazpacho - Soyuz

Zawsze lubiłam albumy opowiadające konkretną historię, stanowiące koncept muzyczny, tekstowy i graficzny. Słuchanie takich dzieł pozwala na kompleksowe odczuwanie muzyki i poznawanie różnych poglądów na ważne zagadnienia. Gazpacho, norweski sekstet, który wystąpi podczas tegorocznej edycji inowrocławskiego festiwalu Ino Rock to jeden z tych zespołów, które potrafią tworzyć pasjonujące muzyczne scenariusze. Od dwudziestu dwóch lat czarują fanów wyjątkowym brzmieniem, będącym wypadkową muzyki klasycznej, post rocka, ambientu i atmosferycznego neoprogresywnego folku o melancholijnym zabarwieniu.


Jak wspomniałam już w zespołowej biografii, nazwa grupy jest metaforą określenia hiszpańskiej potrawy – zupy podawanej na zimno, bogatej w składniki odżywcze pochodzące z surowych warzyw, octu, oliwy oraz różnych dodatków smakowych. Niezwykłe połączenie zróżnicowanych charakterów muzyków to uwalniająca twórczą energię mieszanka wybuchowa, która ma odzwierciedlenie w emocjonalnych kompozycjach.

Po wielowątkowej historii o zbiegach okoliczności i podróżach w czasoprzestrzeni zawartej na jedenastoletniej już płycie "Night", wydanym osiem lat później "Moloku", który opisywano jako "album, który może zniszczyć świat" oraz opus magnum grupy, "Tick-Tock" opartym na motywach twórczości Antoine'a de Saint - Exupery, podniebnych doświadczeniach pisarza i wypadku, w wyniku którego jego samolot rozbił się na Saharze przyszedł czas na kolejny pasjonujacy koncept, o innej podniebnej wyprawie. Dziesiąte wydawnictwo Gazpacho to poruszająca muzyczna opowieść, którą zainspirował tragiczny lot radzieckiego statku kosmicznego Sojuz 1 i historia legendarnego kapitana Komarova.

Lotnicza tematyka "Soyuz" jest punktem wyjścia do głębszych rozważań dotyczących przemijania i ulotności ważnych chwil. Teksty utworów pełne są refleksji i wspomnień momentów, których "nie można zachować na później". Zawierają także kilka innych odniesień do ciekawych zagadnień, takich jak pogrzebowe praktyki tybetańskich buddystów zwane "pogrzebem powietrznym" oraz najstarsze, pochodzące z 1860 roku nagranie ludzkiego głosu. Czwarty "Emperor Bespoke" został natomiast zainspirowany twórczością baśniopisarza Hansa Christiana Andersena. Treści bardzo trafnie uzupełnia oprawa graficzna wydawnictwa autorstwa Antonio Seijasa, inspirowana rosyjską zimną wojną. Na okładce znajdują się barwy i napisy przypominające te z opisanego kosmicznego promu.

Nostalgia zawarta w tekstach kompozycji jest ściśle powiązana z bardzo spójną warstwą muzyczną albumu. Dźwięki na "Soyuz", sprawiające wrażenie zawieszonych w czasoprzestrzeni, to połączenie artrockowych pejzaży, przepięknych smyczkowych aranżacji i emocjonalnych, momentami wręcz uduchowionych melodii, wzbogaconych głębokim, melancholijnym wokalem Jana Henrika Ohme. Wydawnictwo cechuje także bardzo dobra produkcja – każdy instrument brzmi tu wyraziście i przestrzennie. Oprócz klasycznego rockowego instrumentarium słyszalne są fortepian, syntezatory, skrzypce oraz mandolina.

Album rozpoczyna singlowy, sześciominutowy, powoli rozwijający się "Soyuz One", bezpośrednio nawiązujący do tematu podniebnej katastrofy. Apokaliptyczny klimat buduje nostalgiczne brzmienie klawiszy i subtelna partia perkusji, które dopełnia stopniowo narastająca gitarowa melodia, eksplodująca w kulminacyjnym punkcie emocjonalnością. Ciekawym dopełnieniem jest tu końcowa, wyciszona, samotnie wybrzmiewająca partia skrzypiec.

Dynamika zmienia się w drugiej kompozycji, gdzie w zwrotkach zespół eksperymentuje z dźwiękami rodem z lat dziewięćdziesiątych, przywodzącymi na myśl dokonania Nirvany, a także nagrania z debiutanckiego albumu brytyjskiego tria Muse, co słyszalne jest przede wszystkim w warstwie wokalnej. Refren utwierdza natomiast słuchacza w przekonaniu, że ma styczność z muzyką Gazpacho.

Ciekawy jest drugi albumowy singiel - tajemniczy, oparty na ambientowym pulsie i smyczkowo-fortepianowym dialogu "Exit Suite". Utworowi towarzyszy ujmujący teledysk, który w pełni obrazuje charakter muzyki, będącej holdem dla uroków natury. Można w nim podziwiać między innymi słoneczne promienie przebijające się przez pokrywę lodową oraz zasnute chmurami niebo i piękno wodospadu.

Baśniowy "Emperor Bespoke" czaruje partią fortepianu i pełną pasji gitarową solówką. Melodia zatacza kręgi i zachęca, by poruszać się w rytmie walca. Pięknie łączy się z nim piąty, podniosły "Sky Burial" z przypominającym tykanie zegara pulsowaniem klawiszy oraz zwiewna ballada "Fleeting Things" bazująca na fortepianowej lekkości i urokliwym brzmieniu cymbałków.

Prawdziwą perłą jest ponad trzynastominutowy "Soyuz Out", rozpoczynający się od tajemniczych, mrocznych dźwięków rodem z zaświatów i elektronicznego, transowego podkładu, nawiązującego do początku albumu, który z minuty na minutę nabierają dynamiki. To najbardziej eksperymentalna kompozycja na płycie, niezwykle klimatyczna, zaskakująca słuchacza wykorzystaniem śpiewu chóru, jazzową improwizacją i gitarową ścianą dźwięku, przyprawiającą o zawrót głowy.

Po szaleńczej jeździe bez trzymanki na granicy jawy i snu następuje czterominutowa refleksja. "Rapaccini" to utwór o filmowym potencjale, w którym dominuje podniosły śpiew i elektroniczno-smyczkowa, senna melodia, która jednak niestety niknie w przestrzeni zamiast stopniowo, delikatnie się wyciszyć. Tak kończy się "Soyuz" – płyta, której warto poświęcić kilkadziesiąt minut swojego cennego czasu i zagłębić się w smutną, lecz piękną historię na niej zawartą.

8/10

Posłuchaj fragmentu: Gazpacho - Soyuz One