poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Father Murphy - Teatr Na Plaży, Sopot 15.04.2018


Teatr na Plaży to przestrzeń niezwykła. Położona tuż przy plaży jednego z najważniejszych polskich kurortów wypoczynkowych, w sąsiedztwie Klubu Atelier maleńka, klimatyczna teatralna sala jest enklawą kultury pośród sopockich pubów i klubów, nastawionych na szeroko pojętą zabawę turystów i wczasowiczów. Regularnie funkcjonuje tam dyskusyjny klub filmowy, odbywają się spektakle teatralne, a także występy nietuzinkowych, starannie wyselekcjonowanych zespołów. W minioną niedzielę na deskach teatru wystąpił włoski duet Father Murphy, który jak się później okazało rozpoczął kilka dni wcześniej swoją pożegnalną trasę koncertową promującą wydawnictwo "Requiem for Father Murphy", ukazujące się 20 kwietnia 2018 i ostatecznie zamykające funkcjonowanie duetu w tej formie. 




Po czternastu latach od wydania debiutanckiego albumu Freddie Murphy i Chiara Lee, zmęczeni nieco konwencją sakralną i muzycznymi wycieczkami w kierunku psychodeliczno-onirycznych, niepokojących dźwięków, postanowili "uśmiercić" dotychczasową działalność i wkroczyć na nową artystyczną drogę. Od zawsze byli skłonni do muzycznych eksperymentów i jako Father Murphy wypracowali swoje własne, niepowtarzalne brzmienie, które zachwyciło lidera Swans Michaela Girę połączeniem minimalizmu i emocjonalności. Zwrócili także uwagę członków Xiu Xiu i Deerhoof, z którymi niejednokrotnie wspólnie koncertowali po obu stronach Oceanu Atlantyckiego. 

Jak mówią sami twórcy, Father Murphy to muzyczny wyraz poczucia winy w rozumieniu religii katolickiej. Wydana w 2015 roku "Trilogy Of The Cross" (ang. Trylogia Krzyża) jest tego dowodem. Brzmienie zespołu to wypadkowa  dronowej, rozstrojonej gitary na tle organowo – elektronicznego akompaniamentu, z dodatkiem dźwięków natury, oszczędnej perkusji i wokalnego dialogu obojga muzyków ocierającego się o melorecytację. Nie jest to muzyka łatwa w odbiorze – wymaga skupienia i otwartości umysłu na nowe formy artystycznego wyrazu, wykraczające poza schemat nie tylko piosenki posiadającej zwrotki i refren, lecz także melodyjnych kompozycji o nieradiowej długości, będących jednak formami zamkniętymi, posiadającymi swój początek i koniec. Podobnie jest zresztą z trzema ostatnimi wydawnictwami grupy Swans, które tak naprawdę są artystycznymi eksperymentami Michaela Giry. 
 

Włoski duet to jeden z najbardziej enigmatycznych projektów, jakie miałam okazję usłyszeć i zobaczyć na żywo. Panujący na widowni sali teatralnej mrok, subtelne oświetlenie sceny przy pomocy jednego centralnego i czterech krzyżujących wiązki światła reflektorów, białe stroje muzyków, ich stateczna postawa i minimalistyczne brzmienie prostych instrumentów stworzyły niesamowity, oniryczny klimat. Pod względem muzycznym nie był to typowy koncert, lecz pozbawiony bisów blisko pięćdziesięciominutowy dźwiękowy spektakl zbudowany z kilku aktów. Freddie i Chiara stojąc naprzeciw siebie i tocząc między sobą muzyczny dialog zaprezentowali w całości requiem z ostatniego albumu projektu, bazujące na dziewiętnastowiecznych rytualnych praktykach towarzyszących ceremonii pogrzebowej. 

Występ rozpoczął się od miarowych, hipnotyzujących uderzeń w bęben i oszczędnych gitarowych dźwięków, które stopniowo nabierały mocy, aż zamieniły się w gęstą, mroczną i niepokojącą, energetyczną ścianę. Współbrzmiały one z mrożącym krew w żyłach brzmieniem organów, piskiem gwizdka oraz elektronicznymi dodatkami w postaci dźwięków przelewającej się wody, czy skrzypienia drzwi. Kluczowe były także trwające ułamki sekund momenty ciszy. Całości dopełniały uzupełniające się wokale muzyków – delikatny głos Chiary, który urastając do krzyku przyprawiał o dreszcze i pełen melancholii śpiew Freddiego. 

Podniosła, patetyczna kompozycja zakończyła się muzyczną pętlą w postaci wspomnianych już powolnych uderzeń w bęben, nie pozostawiając żadnego z słuchaczy obojętnym na to, co usłyszał. Pomimo znacznej eksperymentalności i niełatwej struktury, intrygowała swoją nietypowością. Artyści zaprezentowali prawdziwy teatr emocji, poruszając najgłębsze zakamarki duszy i wywołując duchy przeszłości. Siła oddziaływania dźwięków była tak duża, że przywoływała najmroczniejsze i najbardziej przygnębiające wspomnienia, które za wszelką cenę próbuje się wymazać z pamięci, jednocześnie wprowadzając w trans i nie pozwalając nawet na moment oderwać myśli od scenicznego spektaklu. Odczuwanie pełni artystycznych wrażeń było możliwe dzięki bardzo dobremu nagłośnieniu teatralnej sali. 

Trzeba przyznać, że każdy, kto zjawił się w niedzielny wieczór w Teatrze Na Plaży miał niebywałe szczęście doświadczyć wyjątkowych emocji i wziąć udział w wydarzeniu, które już się nie powtórzy. Spotkanie z twórczością Father Murphy w ostatecznej muzycznej formie było zapierającym dech, oczyszczającym duchowym przeżyciem, które na długo pozostanie w pamięci słuchaczy. Po występie była możliwość nabycia najnowszego wydawnictwa przed premierą, jak również wspólnego albumu nagranego z byłą wokalistką Swans, Jarboe oraz limitowanej edycji kasety magnetofonowej. Poza sceną młodzi artyści okazali się sympatycznymi, skromnymi, uśmiechniętymi ludźmi, którzy chętnie dzielili się wrażeniami z fanami i byli szczerze wzruszeni ciepłym przyjęciem. Warto śledzić ich poczynania w ramach nowego muzycznego projektu.