niedziela, 4 lutego 2018

Lebowski - Malbork, Klub Alternatywa, 2.02.2018


Gdyby zapytać grupę osób o skojarzenia z miastem Malbork, z pewnością większość ankietowanych wskazałaby znajdujący się tam imponujących rozmiarów Zamek Krzyżacki. Na koncertowej mapie Polski ta niespełna czterdziestotysięczna miejscowość nie zajmuje szczególnego miejsca. Okazuje się jednak, że na terenie dawnej Fabryki Cygar została zaaranżowana przestrzeń przeznaczona na działalność kulturalną, której część stanowi Klub Alternatywa, będący od kilku miesięcy pod opieką nowych właścicieli. To właśnie tu w miniony piątek wystąpił zespół Lebowski, który w ubiegłym roku powrócił z koncertowym wydawnictwem "Lebowski Plays Lebowski", zawierającym w większości premierowe nagrania, zarejestrowane podczas Tennis Music Festival. 







Szczecinianie obecnie pracują nad drugim albumem studyjnym, który ukaże się w 2018 roku. Aby zebrać energię do dalszych nagrań, w ramach przerwy wyruszyli w trzydniową mini-trasę koncertową. Malborski klub był środkowym przystankiem w zespołowej podróży po północnej Polsce, podczas której poza krzyżackim miastem muzycy odwiedzili jeszcze Toruń i Koszalin. 

Alternatywę cechuje przede wszystkim domowa atmosfera i przemiła obsługa. Każdy gość przekraczający próg klubu może poczuć się tam jak u siebie. Na pierwszy rzut oka uwagę przykuwa już samo pomieszczenie przypominające duży pokój wypełniony kanapami oraz pamiątkami z minionej epoki, a także niezwykły wystrój maleńkiej sceny, która udekorowana jest zawieszonymi pod sufitem…parasolami. Na dodatek miejsce jest bardzo dobrze nagłośnione, a kameralne rozmiary klubu umożliwiają bezpośredni kontakt z artystami. Takie warunki są wręcz stworzone do zapewniania słuchaczom wyjątkowych wrażeń koncertowych oraz możliwości relaksu po wyczerpującym dniu. 

Występ Lebowskiego rozpoczął się kilka minut po godzinie dwudziestej. Witani oklaskami przez zgromadzoną publiczność muzycy wkroczyli na scenę przy dźwiękach rozpoczynającego ubiegłoroczne wydawnictwo "INTRO /Marche pour la cérémonie des Turcs", by następnie zabrać słuchaczy w ponad półtoragodzinną dźwiękową podróż do krainy wyobraźni. Zgodnie z zapowiedzią lidera zespołu, gitarzysty Marcina Grzegorczyka, koncert składał się z trzech części. W pierwszej muzycy powrócili na kilkanaście minut do przeszłości, by przedstawić kompozycję tytułową oraz "Iceland" z doskonałego, wydanego w 2010 roku debiutu "Cinematic", niejednokrotnie opisywanego jako "muzyka do nieistniejącego filmu" ze względu na porażające pięknem instrumentalne pejzaże okraszone oryginalnymi kwestiami pochodzącymi z kanonu polskiej i światowej kinematografii. Następnie zaprezentowali utwory z koncertowej płyty, będącej pomostem między filmową przeszłością, a melodiami, które znajdą się na zapowiedzianym tegorocznym wydawnictwie. Natomiast nieopublikowane jeszcze kompozycje złożyły się na bardzo umowną część trzecią koncertu, która zgrabnie przeplatała się z częścią drugą.

Muzycy zgrabnie balansowali pomiędzy klasycznym rockiem progresywnym, a dźwiękami nowymi, niejednokrotnie bardzo dynamicznymi, ocierającymi się o stylistykę metalową, jak również czerpiącymi z jazzowych improwizacji oraz…folkloru. Brawurowo wykonany został między innymi imponujący ścianą dźwięku "Golem", doskonały, jeden z najbardziej mrocznych utworów zespołu "The Last King", fantastycznie narastający "Midnight Syndrome", przepełniony melancholią, balladowy "Goodbye My Joy", oparta na bliskowschodnim motywie "Galactica" czy też czarujący melodyjnością "Buongiorno" oraz niezwykle intrygujący utwór pozbawiony jeszcze tytułu. W sumie w setliście znalazło się czternaście wybornych kompozycji. 

Eksperymenty muzyczne i poszukiwania nietypowych rozwiązań nie przysłoniły jednak charakterystycznego dla zespołu pejzażowego brzmienia, na które składają się doskonałe klawiszowe pasaże Marcina Łuczaja, soczysty bas Marka Żaka, perkusyjne galopady Krzysztofa Pakuły oraz przepiękne solówki Marcina Grzegorczyka, który przy pomocy swojej gitary snuje wzruszające opowieści, dzięki czemu jakikolwiek wokal wydaje się w tym przypadku elementem zbędnym. Szczeciński kwartet to grupa przyjaciół, którzy znają się od lat, dzięki czemu rozumieją się bez słów i konsekwentnie, krok po kroku dążą do wyznaczonego sobie celu. Dzięki swojej determinacji i wytrwałej pracy są w stanie wznieść się na wyżyny technicznych umiejętności i tworzyć najwyższej jakości kompozycje, kipiące od emocji, które zapewniają ogromną radość słuchania, lecz także skłaniają do refleksji i pozwalają zapomnieć o codzienności. 

Muzycy Lebowskiego to ludzie o bardzo ciepłym usposobieniu. Po koncercie bardzo chętnie spotkali się z fanami, by poznać ich opinię dotyczącą muzyki, samego występu oraz rozdać autografy i zapozować do wspólnych zdjęć. Słowa uznania należą się także zgromadzonej publiczności, stanowiącej miłą odmianę od spotykanej na większości koncertów grupy ludzi, która przychodzi napić się i zabawić, a przy okazji ewentualnie posłuchać muzyki. Do Klubu Alternatywa przybyła grupa świadomych słuchaczy, którzy w skupieniu i z zaangażowaniem chłonęli płynące ze sceny dźwięki. Szkoda jedynie, że było to niespełna trzydzieści osób…

Jak napisano w oficjalnej biografii zespołu "album "Cinematic" doczekał się setek recenzji w około trzydziestu krajach świata." Mam nadzieję, że również drugie studyjne wydawnictwo spotka się z tak wielkim uznaniem zarówno dziennikarzy jak i słuchaczy i zapewni muzykom możliwość występowania przed znacznie większą publicznością, nie tylko w Polsce. 

posłuchaj fragmentu: Lebowski - Buongiorno