sobota, 2 grudnia 2017

Mew – 29.11.2017, Gdańsk, B90



Indie rock, zwany również rockiem alternatywnym i niezależnym to, jak większość często sztucznie tworzonych gatunków muzycznych, określenie bardzo pojemne i nieprecyzyjne, którego znaczenie zmienia się w zależności od grupy odbiorców. Na przełomie XX i XXI wieku ta odmiana rocka przeżywała szczyt popularności za sprawą takich brytyjskich zespołów jak Coldplay, Muse, Bloc Party, Arctic Monkeys, Franz Ferdinand czy Radiohead. Ich odpowiedniki powstawały oczywiście także w innych państwach na świecie. Kraje północnej Europy reprezentuje niewielu przedstawicieli tego nurtu, jednakże w Danii funkcjonuje do dnia dzisiejszego trio Mew, które 29 listopada odwiedziło gdański klub B90, w ramach promocji najnowszej płyty "Visuals". 

Przez ponad dwadzieścia lat działalności Duńczycy zarejestrowali siedem albumów studyjnych. Popularność na starym kontynencie przyniosła im trzecia płyta - „Frengers” oraz wspólna europejska trasa koncertowa z zespołem REM. Obecnie jednak o muzykę zespołu niełatwo w rozgłośniach radiowych, również tych mniej oczywistych (zespół zerwał kontrakt z wytwórnią Sony w 2013 roku i postanowił wydawać muzykę w niezależnej wytwórni Play It Again), co, poza terminem koncertu w środku tygodnia, miało niebagatelny wpływ na frekwencję w B90. Poznańska agencja Go Ahead, która zorganizowała środowy koncert w Gdańsku nie spodziewała się chyba jednak aż tak małego zainteresowania. Mieszczący półtora tysiąca fanów muzyki stoczniowy klub, który są w stanie zapełnić zespoły niekoniecznie "pierwszoligowe", odwiedziło ledwie niecałe sto osób, które bez problemu pomieściły się na małej scenie, używanej jedynie w trakcie imprez festiwalowych, takich jak Soundrive Fest, czy Smoke Over Dock. 



Ci jednak, którzy zdecydowali się na udział w koncercie zdecydowanie nie mieli czego żałować. Kameralna sala umożliwiła wręcz bezpośredni kontakt z artystami. Członkowie zespołu, jak na stereotypowych Skandynawów przystało, są raczej introwertykami, jednak tego wieczoru dali się ponieść muzycznej energii, czerpiąc radość ze wspólnego granie, skacząc po scenie, uśmiechając się do siebie i ze wzruszeniem dziękując słuchaczom za bardzo ciepłe przyjęcie. Koncertowy skład Mew to pięciu muzyków – poza wokalistą, basistą i perkusistą stanowiącymi trzon zespołu, na żywo wspierają ich również klawiszowiec i gitarzysta. 

Panowie zaprezentowali nieco ponad godzinną prezentację swojej twórczości, a wśród wykonanych utworów nie zabrakło najważniejszych kompozycji z całej dyskografii, takich jak charakteryzujący się fenomenalną wokalizą Jonasa Bjerre "Zookeeper’s Boy", skoczny, gitarowy "Am I Wry? No", mieniący się paletą klawiszowych barw "Satellites", a także brawurowo zagrany na zakończenie, nastrojowy "Comforting Sounds". Pojawiły się również utwory z najnowszego wydawnictwa, na czele z przepiękną balladą "Carry Me To Safety" oraz tanecznym "Twist Quest". 

Wokalista Mew dysponuje niezwykłą wrażliwością oraz oryginalną, ocierającą się o falset barwą głosu, która dodaje kompozycjom zwiewności i wyróżnia je na tle innych, podobnych pop-rockowych piosenek. Mimo wykorzystywania w dużej mierze brzmień popowo - elektronicznych w ostatnich latach, zespół wciąż gra indie rocka, ubarwionego gdzieniegdzie elementami progresywnymi, takimi jak narastanie napięcia oraz gitarowe solówki. Większa liczba skocznych dźwięków w najnowszych utworach, miała jednak znaczący wpływ na charakter koncertu, przepełnionego dość jednostajnymi uderzeniami perkusji i jednorodnym brzmieniem basu. Ze względu na nieco gorszą akustykę mniejszej sali klubu B90, niestety mniej słyszalne były klawiszowe partie oraz wokal. Dopiero w momentach, w których sekcja rytmiczna schodziła na dalszy plan, robiło się zdecydowanie bardziej klimatycznie – wyciszenie pozwalało na wyeksponowanie kompozycyjnych smaczków oraz tekstów utworów, traktujących o próbach odnalezienia się jednostki w społeczeństwie, uczuciowych rozterkach, tęsknocie za dzieciństwem, a także konieczności docenienia życia "tu i teraz". Wyjątkowości dodawały scenicznym wykonaniom barwne, bajkowe wizualizacje, które w połączeniu z głosem Jonasa pozwalały zapomnieć o codzienności i przenieść się w krainę wspomnień. Na szczególną uwagę zasługuje jednak utwór będący zwieńczeniem wieczoru – progresywny, nostalgiczny i absolutnie porywający "Comfotring Sounds", który lata temu cieszył się uznaniem redaktorów radiowej "Trójki". 

Od czasu mojej intensywnej fascynacji muzyką indie minęła już prawie dekada. Mimo, że jestem obecnie na zupełnie innym etapie muzycznej drogi, warto było wybrać się w środę do B90. Duńczycy zaprezentowali solidny, dobry występ, który spodobał się zarówno entuzjastycznie reagującej młodszej części publiczności, lecz także słuchaczom z dłuższym muzycznym stażem, którzy mogli tego wieczoru powrócić wspomnieniami do lat dzieciństwa.

Posłuchaj fragmentu: Mew - Comforting Sounds