wtorek, 31 października 2017

Ino Rock Festival - 26.08.2017, Inowrocław Teatr Letni



Ostatni weekend wakacji to bardzo dobry powód, by wybrać się do… Inowrocławia – miasta słynącego z tężni solankowych oraz festiwalu Ino Rock, współorganizowanego przez Rock Serwis i Kujawskie Centrum Kultury. W minioną sobotę odbyła się dziesiąta, jubileuszowa edycja tego wydarzenia. 


Kto przyjedzie na Ino Rocka raz, ten z pewnością zjawi się tam ponownie i będzie odwiedzał ten festiwal regularnie. Ulokowany jest on w bardzo ładnym, kameralnym Teatrze Letnim, znajdującym się w sąsiedztwie Parku Solankowego. Niesamowita atmosfera i pozytywna energia towarzysząca uczestnikom udziela się każdemu, kto przekroczy bramę amfiteatru. Na każdym kroku można spotkać prawdziwych fanów muzyki, którzy obdarzają się wzajemnie uśmiechem, pozdrawiają i nawiązują nowe, wartościowe znajomości. Jednak przede wszystkim jest to raj dla koneserów dobrej muzyki, w którym akustyczne oczekiwania nawet najbardziej wymagających słuchaczy zostają spełnione, ponieważ koncerty są nagłaśniane z największą starannością. Dźwięk jest czysty i selektywny, a poziom decybeli pozwala na całkowity relaks w dowolnym punkcie terenu festiwalowego – czy to pod samą sceną, czy daleko z tyłu w strefie gastronomicznej. Ponadto, zamiast zaspokajających potrzeby nielicznych, stoisk z ubraniami, czy designerskimi gadżetami, można znaleźć wystawców z płytami winylowymi i kompaktowymi oraz sklep festiwalowy oferujący koszulki i płyty występujących wykonawców. Po koncertach artyści chętnie wychodzą do fanów, by zrobić sobie z nimi pamiątkowe zdjęcie, rozdać autografy i zamienić kilka słów. 

Co roku festiwal obfituje w wyjątkowe koncerty, jednakże tym razem zestaw wykonawców jak na jubileuszową edycję przystało był naprawdę niepowtarzalny. Powrót na scenę zespołu Collage, występ zwycięzców Prog Awards w kategorii album roku – rosyjskiego duetu Iamthemorning, pierwsza wizyta w Polsce kanadyjskiego zespołu Mystery, sensacyjny koncertowy debiut formacji Meller Gołyźniak Duda oraz bardzo udany występ uwielbianych w Polsce Szwedów z Pain Of Salvation – czy można chcieć więcej?

Punktualnie o 16:30 na scenie Teatru Letniego zameldowała się grupa Collage, legenda polskiego rocka progresywnego, reaktywowana po wielu personalnych zawirowaniach w składzie. Dla wielu słuchaczy był to najważniejszy moment festiwalu. Zespół entuzjastycznie przyjęty przez fanów zaprezentował przekrój przez swój dorobek, nie zapominając o największych rarytasach, takich jak wspaniały „Moonshine”. Na szczególną uwagę zasługuje nowy wokalista, Bartosz Kossowicz, który swoją energią i radością zniwelował wszelkie potencjalne objawy tremy scenicznej u swoich kolegów z zespołu. Muzycy dali z siebie wszystko i wspaniale rozgrzali publiczność przed kolejnymi atrakcjami popołudnia i wieczoru. 


Collage 
Dopisująca tego dnia pogoda zdecydowanie sprzyjała wypoczynkowi na świeżym powietrzu i kontemplowaniu uroków natury. Idealnym podkładem muzycznym do takiej formy relaksu mogłyby być półakustyczne utwory rosyjskiego duetu Iamthemorning. Tym razem jednak obdarzona anielskim głosem Marjana Semkina i pianista Gleb Kolyadin, występujący przeważnie w towarzystwie muzyków grających na gitarze akustycznej i instrumentach smyczkowych, postawili na rockową energię i przyjechali w pięcioosobowym składzie z basistą, perkusistą oraz gitarzystą. Zespół obecnie promuje swój trzeci album „Lighthouse”, w nagrywaniu którego czynny udział mieli tak zasłużeni artyści jak Gavin Harrison, Colin Edwin czy Mariusz Duda, który wsparł wokalnie Marjanę w przepięknym utworze tytułowym. Pomimo, że na żywo wspomniana kompozycja nie została wykonana, był to wspaniały występ przepełniony emocjami i lekkością. Przesympatyczna wokalistka kokietowała publiczność swoim niezwykle zwiewnym i uroczym tańcem oraz z uśmiechem na twarzy i z niesamowitym wdziękiem i dystansem do siebie objaśniała, jakiej tematyki dotyczą utwory, zachęcając do zabawy w rytm piosenek opowiadających o podpalaniu budynków, samobójstwie czy depresji. Co więcej, tego dnia gitarzysta zespołu obchodził urodziny i na wieść o tym publiczność zaśpiewała mu gromkie „sto lat”. 

Iamthemorning

Wspaniała atmosfera utrzymała się, gdy na scenie pojawili się Kanadyjczycy z Mystery. Charyzmatyczny wokalista i skaczący radośnie po scenie muzycy będą bardzo ciepło wspominać swoją pierwszą wizytę w Polsce.  Bardzo melodyjne, pełne dźwiękowych harmonii utwory w pełni usatysfakcjonowały fanów zespołu, którzy długo czekali na możliwość koncertowego spotkania z idolami i zgotowali im ekstatyczną owację. Dla osób nie znających dobrze twórczości Kanadyjczyków była to natomiast idealna okazja, by przy wspaniałym nagłośnieniu docenić ich dorobek, a po występie uzupełnić swoją kolekcję płyt. 

Mystery

Kilkanaście minut przed dwudziestą pierwszą w pobliżu sceny zaczęło rozbić się bardzo ciasno. Nic dziwnego, ponieważ to właśnie wtedy miało miejsce wydarzenie bez precedensu – odbył się historyczny, jak dotąd jedyny koncert projektu Meller Gołyźniak Duda, założonego przez wokalistę i gitarzystę Riverside oraz perkusistę Sorry Boys. Trwająca około czterdzieści minut debiutancka płyta zespołu repertuarowo całkowicie odbiega od wykonywanych przez muzyków na co dzień kompozycji – jest to muzyka bardzo chwytliwa, różnorodna, stylowo ocierająca się o pop, hard rock, bluesa, a nawet trip hop. W odsłonie koncertowej album zabrzmiał fenomenalnie - zyskał dodatkową moc i głębię, a nowe aranżacje zostały uzupełnione o ciekawe improwizacje całej trójki. Genialnie brzmiał głos i bas Mariusza Dudy, przepięknie prowadząca melodię gitara Macieja Mellera oraz perkusja Macieja Gołyźniaka. Początkowo nieco stremowany wokalista Riverside dziękował fanom za bardzo ciepłe przyjęcie, później zaś czując bijącą od publiczności energię otworzył się i zademonstrował swoje nietuzinkowe, przepełnione sarkazmem poczucie humoru.  Trwający godzinę występ doprowadził wielu słuchaczy do całkowitego zatracenia się w płynących ze sceny dźwiękach, wręcz do tego stopnia, że jeden z nich niesiony euforią próbował przedostać się przez barierki. 


Meller Gołyźniak i Duda

Zwieńczeniem tego wspaniałego wieczoru był dziewięćdziesięciominutowy koncert Pain Of Salvation. Szwedzi powrócili do Inowrocławia po sześciu latach, by promować swój ostatni, wydany w styczniu 2017 roku rewelacyjny album „In The Passing Light Of Day”. Zagrali z niego aż sześć kompozycji, które przeplecione zostały wspomnieniami z płyt „Remedy Lane”, „Road Salt One” oraz „The Perfect Element Part 1”. 

Koncerty Pain Of Salvation to emocjonalno-energetyczna dźwiękowa uczta. Perfekcyjnie zgrani muzycy z łatwością balansowali pomiędzy gitarowo-perkusyjnymi galopadami, a przyprawiającymi słuchaczy o dreszcze nastrojowymi, balladowymi pejzażami. Co więcej, w parze z imponującymi instrumentalnymi umiejętnościami technicznymi w przypadku tego zespołu idą zdolności wokalne każdego z jego członków. Słuchacze mogli przekonać się o tym na własne uszy, gdy wybrzmiał utwór „Silent Gold”, zaśpiewany przez całą piątkę. Niemal przez cały występ wokalista zespołu Daniel Gildenlöw dwoił się i troił biegając po scenie i jednocześnie wykonując skomplikowane partie gitarowe, w międzyczasie przechodząc od delikatnego śpiewu do krzyku. Szaleli również pozostali muzycy, a w szczególności basista i gitarzysta, którzy co rusz zamieniali się miejscami. Ponadto podziwianie rytmicznie machających głowami długowłosych instrumentalistów to czysta przyjemność wizualna. Zespół jako jedyny tego wieczoru otrzymał szansę, by powrócić na bis i zaprezentować najbardziej emocjonującą, tytułową kompozycję z ostatniej płyty. Na długo pozostanie w pamięci łamiący się głos wokalisty dedykującego tę piętnastominutową suitę swojej ukochanej. 

 Pain Of Salvation
Podczas dziesiątej edycji inowrocławskiego festiwalu wszystkie koncerty brzmiały perfekcyjnie i każdy występujący na scenie artysta mógł poczuć się wyjątkowy. To chyba jedyne muzyczne wydarzenie w Polsce, a może i na świecie, gdzie nie ma podziałów na wykonawców ważniejszych i tych stanowiących tło dla gwiazd. Tu naprawdę słucha się muzyki, szanuje innych uczestników koncertów i czerpie radość z samego przebywania na świeżym powietrzu, w przepięknym otoczeniu. Na koniec pozostaje mi tylko serdecznie podziękować organizatorom za spisanie się na medal i dodać: Do zobaczenia za rok na Ino Rocku!